__________________
Kiedy Stefan i Caroline się dowiedzieli, że Damon odzyskał człowieczeństwo odetchnęli z ulgą. Czyli jeden problem z głowy. Mogą wrócić na uczelnię! I bawić się. Tylko Jeremy był nie w sosie i nikt nie wiedział dlaczego. Chłopak nie chciał nikomu nic nie powiedzieć, a Bonnie także się nie wygadała.
Pierwszy dzień na uczelni po długiej przerwie był dość trudny. Nie wiedzieli o wielu istotnych rzeczach z wykładów, ale Rebekah dała im przepisać swoje notatki.
- A gdzie Kol i Reyna? - zapytał Stefan Pierwotnej po zajęciach.
- Mój brat... hm... albo nie wychodzi z pokoju albo gdzieś znika. I zawsze wraca uśmiechnięty jak idiota lub cholernie przybity. A to wcale nie jest najgorsze. Elijah zaniedbał się okropnie. Co drugi dzień wraca do domu, tylko po to aby się przebrać. A co z Reyną, tego nie wiem. Kol nic nie mówi.
- A wiesz gdzie ona mieszka?
- Nie. Kol pewnie wie, ale jak już mówiłam nie odzywa się do nikogo.
- A możesz sprawdzić, kiedy Kola nie będzie? - spojrzał na nią z nadzieją.
- Spróbuję - uśmiechnęła się delikatnie.
- Dziękuję - pocałował ją krótko i złapał za rękę.
Klaus ponownie zaczął dzwonić do Caroline. Wcześniej nie miał do tego głowy, ponieważ szukał zabójcy Marcela. Diego stwierdził, że Thierry'ego nigdzie nie było widać od tamtego dnia, więc było pewne, że to on go zabił.
"- Tu Caroline Forbes. Jeśli to coś ważnego, to zostaw wiadomość" - i kolejny raz odezwała się poczta głosowa.
"- Kochana, proszę oddzwoń jak najszybciej" - Pierwotny znowu zostawił wiadomość na poczcie głosowej.
Schował urządzenie do kieszeni. Właśnie miał wyjść z domu, kiedy to wleciał Kol.
- Hola, hola! Bracie, gdzie ty tak często wybywasz? - zapytał z kpiną.
- W wiele różnych miejsc, tam gdzie jestem potrzebny - odpowiedział wymijająco.
- To prawda, że Silas tu jest? I ma rodzeństwo? - zapytał Klaus Kola z zaskoczenia.
- Jest tu, no i ma rodzeństwo. Nie mam czasu. Wezmę szybki prysznic, się przebiorę i znikam - wbiegł do swojego pokoju.
To był naprawdę szybki prysznic, ale dokładny. Brunet przebrał się w czarną koszulę i dżinsy. Szybko narzucił na siebie swoją ulubioną kurtkę i wybiegł z posiadłości. Mimo tego, że był strasznie zmęczony, pobiegł na kolejną randkę. Z Bonnie Bennett. Sam nie wiedział czemu się tak zaangażował.
- Hej - przywitała go czarownica uściskiem - wyglądasz na skonanego. Powinieneś się wyspać, a nie tu przychodzić.
- Nie mogłem się powstrzymać. Tak poza tym zasypiam u Reyny...
- Tsa. Na podłodze to nie spanie - odpowiedziała.
- Daj spokój! Wyśpię się po wszystkim - wyszczerzył się do Bonnie.
- Co z nią? - zapytała. Kol dobrze wiedział o co chodzi.
- Coraz gorzej. Jak śpi to się rzuca i poci, a jak nie to wymiotuje i ma napady.
- Jakie napady?
- Takie jak Rozpruwacz. Chce wszystkim zabić. Silas powstrzymuje ją, wchodząc do jej umysłu. Ale nie działa to zbyt długo.
- Mogę jakoś pomóc? - spojrzała na niego z nadzieją.
- Wystarczy, że jesteś ze mną - pocałował ją w policzek.
Wilkołaki miały kolejne zebranie. Wszyscy myśleli jak pozbyć się wampirów z Nowego Orleanu raz na zawsze. Nikt nie wiedział, że miasto nie pociągnie zbyt długo. Został raptem miesiąc do całkowitego zniszczenia. A tym samym końca wszystkich wilkołaków, wampirów, czarownic i ludzi w mieście.
- Może ty masz jakiś pomysł - zapytał Oliver Qetsiyah.
- Najlepiej zaatakować ich w dzień, kiedy większość wampirów nie może wyjść z cienia.
- To mogłoby się udać. Ale Silas... - zaoponował Jackson.
- Zajmuje się swoją siostrzyczką. Poza tym nie mógłby używać swoich mocy na tak licznej grupie jaką stanowią tutejsze wilkołaki.
- A Pierwotni?
- Elijah cały czas przesiaduje z Reyną, Kol także lub spotyka się z Bonnie Bennett, Rebekah zajmuje się sobowtórem, a Klaus Caroline. Pozostaje Finn, który zresztą wyjechał i nigdy nie wróci do tego miasta.
- A co będziesz z tego miała? - zapytał podejrzliwie Jackson.
- Zrealizuję swoją zemstę.
- A Tatia Petrova?
- Ja dorwę Elijahę. I zemszczę się na nim - odpowiedziała zimno Petrova.
Chciał spać. I to bardzo chciał. Nie mógł. Kiedy zamykał oczy widział swoją siostrę zwijającą się z bólu. Ciągle w uszach brzmiały jej jęki.
Aleksy wstał z łóżka. Wiedział, że dłużej nie wytrzyma w bezruchu. Zamknął swoją sypialnię i poszedł do Reyny.
Blondynka spała. Spokojnie, co nie zdarzyło się od kilku dni. Obok łóżka na podłodze leżał Elijah Mikaelson i trzymał dziewczynę za rękę. Także spał. Ostatnio często tu przesiadywał. Częściej niż Kol.
Brunet usiadł na łóżku i odgarnął siostrze kosmyk włosów z czoła. Westchnął ciężko. "Czemu to nas spotyka?" - Pytał sam siebie.
- Aleksy? - zapytała przez sen.
- Jestem - szepnął.
- Andreo, wyjdź na spacer, a nie siedź cały czas w domu. Nie można się tak zamartwiać - rzekł Silas.
- Może ty wyjdź, hm? Ciągle siedzisz z Amarą w swojej sypialni. Co wy tam robicie? - zapytała z uśmieszkiem.
- Dociekliwa jak zawsze.
- No i co? Wyjdziesz ze swoją dziewczyną na randkę?
- Dobry pomysł, siostrzyczko - puścił do niej oczko i wszedł na górę.
- Co za kretyn!





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz