Klaus załamany usiadł na ławce w parku. Ciągle myślał gdzie mogła pójść. Może do baru?
- Pan Niklaus Mikaelson?
- Taak? - odpowiedział dość niepewnie.
- Paczka dla pana - powiedział chłopak.
Mikaelson szybko zerwał taśmę dzielącą go od zawartości. Pudło wypadło mu z rąk kiedy zobaczył...
- Serce? - zapytał wstrząśnięty.
Wampirzy kurier mu nie odpowiedział. Z kieszeni wyciągnął kołek i przebił sobie serce. Ostatnie co mruknął do było "Fi...".
Klaus zauważył, że obok organu w paczce był list. Wyciągnął go drżącymi rękami.
Jej ciało znajdziesz w dokach. Mam nadzieję, że podoba się zmiana sytuacji
F.M
Bonnie wypuściła komórkę z dłoni, a ta roztrzaskała się o podłogę. Stefan zatrzymał się w półkroku, a Damon z Eleną zastygli w bezruchu. To był szok.
- Allleee...... Jaaaaakkkkkkkkkk.... To........... Mooooożliwwwwwe..........? - zapytała Bonnie przez łzy jąkając się i wybiegła z mieszkania.
Musiała znaleźć się przy Kolu, w jego objęciach. Chciała mu powiedzieć co się stało. Gdy tylko dobiegła do bramy zgięła się w pół z wycieńczenia. Zadzwoniła do furtki.
- Mój Boże! Bonnie, co się stało? - Kol wypadł z rezydencji jak strzała i podbiegł do czarownicy.
Bennett po prostu się rozpłakała. Pierwotny ją przytulił i zabrał do środka. Zaprowadził ją do jednej z gościnnych sypialni.
- Opowiedz mi o wszystkim co się stało - zaproponował Mikaelson.
Dziewczyna opowiedziała mu o całym tym feralnym dniu, o śmierci Care.
- Przykro mi Bonnie - pogłaskał ją po włosach.
Elijah usiadł na łóżku i spojrzał na nieśmiertelną. Jego oczy były rozwarte z szoku.
- Co się stało? - zapytała Reyna.
- Caroline nie żyje - odparł Pierwotny - Klaus jest pewnie załamany.
- Ale jak to?
- Sam nie wiem. Ten kto to zrobił podpisał się F.M. Wiadomo tylko tyle.
- Chciałabym pomóc - odparła Reyna.
- Wiem, ale nie możesz. Ani ja. Więc musimy czekać.
- Nienawidzę czekać.
- Ani ja.
Cały dzień Andrea z Aleksym wykonywali rytuał, polegający na zamianie mocy. Czyli, że Reyna zabierze moc Aleksego i już nie będzie mogła czarować, a Aleksy jej, przez co zachoruje tak ciężko jak ona i nie będzie mógł czarować, tak jak Reyna podczas choroby.
W końcu nadeszła noc i była jeszcze godzina do wejścia księżyca w zenit. Andrea i jej bliźniak usiedli w pentagramie z soli i świec. Zaczęli szeptać zaklęcie.
Po kilkunastu minutach było już widać, że zaklęcie ich wyczerpuje. Choć mieli świece i kwiaty, które obumierały z zawrotną szybkością.
Równo z pełnią skończyli. Andrea zachłysnęła się powietrzem i upadła na ziemię. Patrzyła cały czas wpatrywała się w brata, który w jednej sekundzie zmizerniał.
- Udało się - szepnął chłopak.
Silas patrzył na brata z wieloma uczuciami w oczach. Od złości za jego poświęcenie po rozpacz jaką będzie przeżywać kiedy umrze.
Reyna gwałtownie wyprostowała się. Spojrzała w stronę drzwi i warknęła.
- Co się stało? - zapytał zdezorientowany Elijah.
- Skończyli rytuał. Uratowali miasto... i mnie - dodała cicho - Elijah! Sprawdź czy możesz przejść przez drzwi!
Mikaelson posłuchał swojej ukochanej i spróbował. Udało mu się. A ułamek sekundy później w pokoju nie było już nieśmiertelnej.
- Co wyście do jasnej cholery zrobili?! - krzyknęła w stronę swojego rodzeństwa.
- Uratowaliśmy ci życie - odparł Silas.
- Ale jakim kosztem?!
- Aleksy umrze i za ciebie i za całe miasto. Powinnaś być dumna ze swojego brata - odpowiedział ze spokojem.
- Aleksy... - dziewczyna podeszła do niego i pomogła mu wstać.
Zaprowadziła go na sofę.
- Wszystko w porządku? - zapytał siostry.
- Nie. Nic nie jest w porządku. Ty umierasz.
- Tak w ogóle nie powinienem żyć. Byłem martwy przez dwa tysiące lat. Nie pamiętasz?
- Pamiętam, że nie miałam nikogo przez tysiąc lat. A potem pojawił się Kol. Zresztą bardzo przypomina ciebie. Ale nadal byłam samotna. Chciałam mieć rodzinę. Pełną. Z tobą, Andreą i Silasem. A teraz nie ma na to szans.
- Ale musicie się z tym pogodzić. Tak jak zrobiliście kiedy mnie i Andreę rozszarpały wilkołaki. Choć nie tylko nas. Również część naszego sabatu.
- To nieistotne. To już było,
Chłopak się zakrztusił i wypluł krew. Reyna podała mu chusteczkę.
Bracia Mikaelson przyglądali się temu z drugiego końca salonu. Nic nie mówili. Tylko współczuli swojej przyjaciółce oraz jej rodzeństwu. Sami pamiętali jak to było kiedy Henrik zginął.
- Proszę nie - jęknęła blondynka - nie umieraj!
Potem było słychać tylko szloch. Nie jednej osoby, ale trzech.
Następnego dnia odbyły się przygotowywania do pogrzebu. Rebekah obiecała, że pomoże im we wszystkim.
Tak, więc Pierwotna Andrea i Silas cały dzień byli zajęci i nie mogli poświęcić czasu swojej siostrze, która w gruncie rzeczy obwiniała siebie o śmierć brata.
- Kochanie - Elijah zjawił się u niej w południe. Dopiero, bo pomagał Klausowi szykować pogrzeb Caroline.
Reyna nic nie odpowiedziała. Dalej wpatrywała się w coś za oknem.
- To nie twoja wina - pocieszał ją - przecież był człowiekiem i no wiesz kiedyś by i tak...
- Umarł? Wiem. I to mnie przeraża jeszcze bardziej.
- Na co tak patrzysz?
- Na naturę. Czuję ją. Jeszcze mocniej niż wcześniej. I widzę... - zawahała się - przebłyski. Czegoś czego nigdy nie widziała wcześniej. Aleksy potrafił przewidzieć przyszłość. Był jeszcze bardziej wyjątkowy niż ja. Rodzice uważali go za cud. A kiedy wilkołaki go dorwały... mój sabat sprawił, że wyginęli wszyscy poza Alfą i jego żoną. I nigdy nie zgadniesz jakie to było wilkołaki.
- Nie zgadnę - uśmiechnął się słabo Mikaelson.
- Półksiężycowi. I teraz ich widzę. Planują coś złego. Z Tatią. I Qetsiyah.
- Tatią Petrovą, tak?
- Wiesz, że ona jest zła. Chciała zabić Elenę i Katherine.
- Ale Katherine zaginęła.
- Więc trzeba ją znaleźć - odpowiedziała chłodno - i to zrobię...
- Nie masz magii - przerwał jej Pierwotny.
- Przekonajmy się - uśmiechnęła się wrednie.
Podniosła rękę. I sprawiła tym ból wampirowi.
- A ty mówisz, że nie mam mocy, phi! - pomogła mu wstać.
Klaus cały czas siedział w barze i pił. Nie mógł pogodzić się ze stratą Caroline. Choć minęła już połowa dnia dalej pił. Próbował zapić smutek, co i tak niewiele mu pomagało.
- Poproszę to samo co on - usłyszał jak przesiada się do niego ktoś nowy.
Podniósł głowę i zobaczył Stefana.
- Ja to nie Stefan. Silas - wyjaśnił Hybrydzie.
- Co tu robisz?
- Postanowiłem wypić za duszę mojego młodszego brata. A ty?
- Zapijał smutki.
- Po śmierci córki Szeryfa? Oczywiście, że tak! Bardzo mi przykro.
- Na pewno nie.
- Uwierz, że tak. Wczoraj musiałem patrzeć jak Aleksy się poświęca za siostrę. I nic nie mogłem zrobić. Jeśli sumujesz to wszystko wyjdzie ci, że Aleksy ocalił cale miasto.
- Elijah coś wspominał. Współczuję.
- Wiesz kto zabił Caroline? - zapytał Silas.
- Nie. W liście podpisał się tylko F.M. A ten co przyniósł paczkę wykrztusił tylko Fi i zabił się.
- F.M i Fi. Masz jakieś podejrzenia?
- To Fi może znaczyć wiele, ale to F.M... Podejrzewam Finna. Kiedyś spiskował razem z Esther, aby nas zabić.
- Brat krzywdzi brata. Dziwny jest ten świat. I co zamierzasz z tym zrobić?
- Zabić go.
- Pomogę ci. Wstawaj. Może uda nam się wcisnąć jeszcze jednego do ceremonii pogrzebowej.
- Mój Boże! Bonnie, co się stało? - Kol wypadł z rezydencji jak strzała i podbiegł do czarownicy.
Bennett po prostu się rozpłakała. Pierwotny ją przytulił i zabrał do środka. Zaprowadził ją do jednej z gościnnych sypialni.
- Opowiedz mi o wszystkim co się stało - zaproponował Mikaelson.
Dziewczyna opowiedziała mu o całym tym feralnym dniu, o śmierci Care.
- Przykro mi Bonnie - pogłaskał ją po włosach.
Elijah usiadł na łóżku i spojrzał na nieśmiertelną. Jego oczy były rozwarte z szoku.
- Co się stało? - zapytała Reyna.
- Caroline nie żyje - odparł Pierwotny - Klaus jest pewnie załamany.
- Ale jak to?
- Sam nie wiem. Ten kto to zrobił podpisał się F.M. Wiadomo tylko tyle.
- Chciałabym pomóc - odparła Reyna.
- Wiem, ale nie możesz. Ani ja. Więc musimy czekać.
- Nienawidzę czekać.
- Ani ja.
Cały dzień Andrea z Aleksym wykonywali rytuał, polegający na zamianie mocy. Czyli, że Reyna zabierze moc Aleksego i już nie będzie mogła czarować, a Aleksy jej, przez co zachoruje tak ciężko jak ona i nie będzie mógł czarować, tak jak Reyna podczas choroby.
W końcu nadeszła noc i była jeszcze godzina do wejścia księżyca w zenit. Andrea i jej bliźniak usiedli w pentagramie z soli i świec. Zaczęli szeptać zaklęcie.
Po kilkunastu minutach było już widać, że zaklęcie ich wyczerpuje. Choć mieli świece i kwiaty, które obumierały z zawrotną szybkością.
Równo z pełnią skończyli. Andrea zachłysnęła się powietrzem i upadła na ziemię. Patrzyła cały czas wpatrywała się w brata, który w jednej sekundzie zmizerniał.
- Udało się - szepnął chłopak.
Silas patrzył na brata z wieloma uczuciami w oczach. Od złości za jego poświęcenie po rozpacz jaką będzie przeżywać kiedy umrze.
Reyna gwałtownie wyprostowała się. Spojrzała w stronę drzwi i warknęła.
- Co się stało? - zapytał zdezorientowany Elijah.
- Skończyli rytuał. Uratowali miasto... i mnie - dodała cicho - Elijah! Sprawdź czy możesz przejść przez drzwi!
Mikaelson posłuchał swojej ukochanej i spróbował. Udało mu się. A ułamek sekundy później w pokoju nie było już nieśmiertelnej.
- Co wyście do jasnej cholery zrobili?! - krzyknęła w stronę swojego rodzeństwa.
- Uratowaliśmy ci życie - odparł Silas.
- Ale jakim kosztem?!
- Aleksy umrze i za ciebie i za całe miasto. Powinnaś być dumna ze swojego brata - odpowiedział ze spokojem.
- Aleksy... - dziewczyna podeszła do niego i pomogła mu wstać.
Zaprowadziła go na sofę.
- Wszystko w porządku? - zapytał siostry.
- Nie. Nic nie jest w porządku. Ty umierasz.
- Tak w ogóle nie powinienem żyć. Byłem martwy przez dwa tysiące lat. Nie pamiętasz?
- Pamiętam, że nie miałam nikogo przez tysiąc lat. A potem pojawił się Kol. Zresztą bardzo przypomina ciebie. Ale nadal byłam samotna. Chciałam mieć rodzinę. Pełną. Z tobą, Andreą i Silasem. A teraz nie ma na to szans.
- Ale musicie się z tym pogodzić. Tak jak zrobiliście kiedy mnie i Andreę rozszarpały wilkołaki. Choć nie tylko nas. Również część naszego sabatu.
- To nieistotne. To już było,
Chłopak się zakrztusił i wypluł krew. Reyna podała mu chusteczkę.
Bracia Mikaelson przyglądali się temu z drugiego końca salonu. Nic nie mówili. Tylko współczuli swojej przyjaciółce oraz jej rodzeństwu. Sami pamiętali jak to było kiedy Henrik zginął.
- Proszę nie - jęknęła blondynka - nie umieraj!
Potem było słychać tylko szloch. Nie jednej osoby, ale trzech.
Następnego dnia odbyły się przygotowywania do pogrzebu. Rebekah obiecała, że pomoże im we wszystkim.
Tak, więc Pierwotna Andrea i Silas cały dzień byli zajęci i nie mogli poświęcić czasu swojej siostrze, która w gruncie rzeczy obwiniała siebie o śmierć brata.
- Kochanie - Elijah zjawił się u niej w południe. Dopiero, bo pomagał Klausowi szykować pogrzeb Caroline.
Reyna nic nie odpowiedziała. Dalej wpatrywała się w coś za oknem.
- To nie twoja wina - pocieszał ją - przecież był człowiekiem i no wiesz kiedyś by i tak...
- Umarł? Wiem. I to mnie przeraża jeszcze bardziej.
- Na co tak patrzysz?
- Na naturę. Czuję ją. Jeszcze mocniej niż wcześniej. I widzę... - zawahała się - przebłyski. Czegoś czego nigdy nie widziała wcześniej. Aleksy potrafił przewidzieć przyszłość. Był jeszcze bardziej wyjątkowy niż ja. Rodzice uważali go za cud. A kiedy wilkołaki go dorwały... mój sabat sprawił, że wyginęli wszyscy poza Alfą i jego żoną. I nigdy nie zgadniesz jakie to było wilkołaki.
- Nie zgadnę - uśmiechnął się słabo Mikaelson.
- Półksiężycowi. I teraz ich widzę. Planują coś złego. Z Tatią. I Qetsiyah.
- Tatią Petrovą, tak?
- Wiesz, że ona jest zła. Chciała zabić Elenę i Katherine.
- Ale Katherine zaginęła.
- Więc trzeba ją znaleźć - odpowiedziała chłodno - i to zrobię...
- Nie masz magii - przerwał jej Pierwotny.
- Przekonajmy się - uśmiechnęła się wrednie.
Podniosła rękę. I sprawiła tym ból wampirowi.
- A ty mówisz, że nie mam mocy, phi! - pomogła mu wstać.
Klaus cały czas siedział w barze i pił. Nie mógł pogodzić się ze stratą Caroline. Choć minęła już połowa dnia dalej pił. Próbował zapić smutek, co i tak niewiele mu pomagało.
- Poproszę to samo co on - usłyszał jak przesiada się do niego ktoś nowy.
Podniósł głowę i zobaczył Stefana.
- Ja to nie Stefan. Silas - wyjaśnił Hybrydzie.
- Co tu robisz?
- Postanowiłem wypić za duszę mojego młodszego brata. A ty?
- Zapijał smutki.
- Po śmierci córki Szeryfa? Oczywiście, że tak! Bardzo mi przykro.
- Na pewno nie.
- Uwierz, że tak. Wczoraj musiałem patrzeć jak Aleksy się poświęca za siostrę. I nic nie mogłem zrobić. Jeśli sumujesz to wszystko wyjdzie ci, że Aleksy ocalił cale miasto.
- Elijah coś wspominał. Współczuję.
- Wiesz kto zabił Caroline? - zapytał Silas.
- Nie. W liście podpisał się tylko F.M. A ten co przyniósł paczkę wykrztusił tylko Fi i zabił się.
- F.M i Fi. Masz jakieś podejrzenia?
- To Fi może znaczyć wiele, ale to F.M... Podejrzewam Finna. Kiedyś spiskował razem z Esther, aby nas zabić.
- Brat krzywdzi brata. Dziwny jest ten świat. I co zamierzasz z tym zrobić?
- Zabić go.
- Pomogę ci. Wstawaj. Może uda nam się wcisnąć jeszcze jednego do ceremonii pogrzebowej.
_________________________
Moim zdaniem jest to bardzo smutny rozdział. Czekam na Wasze opinie