Pierwszy z nich znikał na całe dnie, a jak wracał, to się w ogóle nie odzywał. Kol postanowił jednak zrezygnować z studiów. Po prostu znudziła mu się nauka. A Elijah? Z nim było o wiele gorzej.
Ciągle dręczyło go, to czemu jej nie pamięta? Podejrzewał, że Kol wie dlaczego. A on musiał się dowiedzieć wszystkiego.
Wszedł do pokoju brata, ale go tam nie zastał, ale za to była tam jego komórka. Sięgnął po nią i zaczął szukać, sam nawet nie wiedząc czego.
Było tam dużo numerów bez opisu, więc postanowił wybrać ten najczęściej wyświetlany.
"- Co znowu Kol? Reyna wyszła z domu" - ten głos należał do Stefana, ale to nie mógł być Stefan. Tylko kto?
"- Halo? Ziemia do Kola..." - ale Elijah się rozłączył.
Był w kompletnym szoku. Jego brat sprzymierzył się z wrogiem. I to najgorszym z możliwych. Nieśmiertelnym. Silasem. Brunet szybko spisał numer dziewczyny i wykasował ostatnie połączenie, po czym odłożył komórkę na jej miejsce.
Wybiegł z domu. Nie wiedział gdzie biegnie. Chciał po prostu wszystko sobie poukładać.
- Elena! Zaczekaj! - krzyknął Damon za dziewczyną, która opuszczała jego mieszkanie.
- Co jeszcze Damon? Nie rozumiesz, że już cię nie chcę? Pobawiłam się tobą i tyle. Tak samo jak ze Stefanem i dobrze o tym wiesz!
- Ale ja cię kocham!
- Nie obchodzi mnie to - wybiegła na ulicę, zostawiając załamanego Damona - wszystko idzie po mojej myśli - uśmiechnęła się złośliwie i zniknęła.
Tatia nie spodziewała się, że natknie się na Pierwotnego.
Z rozbiegu wpadła na niego i straciła równowagę. Elijah w porę ją złapał.
- Czy wszystko w porządku? zapytał.
- Tak. Możesz mnie puścić - tak zrobił.
- Gdzie ci się tak śpieszy?
- Nigdzie. Po prostu muszę coś przemyśleć - wyminęła go i ponownie zniknęła.
Mikaelson wzruszył ramionami i ruszył w dalszą drogę.
Młoda czarownica siedziała na łóżku i gorączkowo myślała. Chciała się wyrwać z tego miejsca, ale wiedziała jak jest niebezpiecznie na ulicach. Szczególnie dla niej. Zdrajczyni własnej rasy.
Wstała i podeszła do sztalugi. Przyglądała się chwilę różnym liniom, które malowała od kilku tygodni. Część z nich układały się w rysy twarzy, a inne w coś nie zrozumiałego, nawet dla niej. Dotknęła ręką rysunku.
Wielkie było jej zdziwienie, kiedy linie zaczęły się poruszać, tworząc litery...
- Davina? Mam do ciebie sprawę - usłyszała głos swojego opiekuna.
Natychmiast oderwała palce od malunku. Ale nie wrócił on do dawnej postaci.
- Tak, Marcel?
- Proszę cię, abyś znalazła mi pewną rzecz... Chodzi o pewien czarny przedmiot.
- A co konkretnie?
- Bransoletę posłuszeństwa.
- Przynieś mi wszystko czego potrzeba.
- Nie rozumiem - powiedziała po raz kolejny Caroline - czemu Elena się wyprowadziła i dlaczego zerwała z Damonem?
- Sam nie wiem. Od jakiegoś czasu zachowuje się dziwnie. Nie jak Elena Gilbert, którą znaliśmy.
- Stefan, każdy wie, że Elena się zmieniła, ale żeby aż tak. Nie, to nie możliwe.
- A ty co o tym myślisz Bonnie?
- Depresja? Załamanie nerwowe. Wyłączenie uczuć? Jest wiele hipotez.
- Odhaczmy wyłączenie człowieczeństwa. Nie zrobiła by tego Jeremy'emu - oznajmił Salvatore.
- A co z Damonem?
- Pije w jakimś barze. Nie mam pojęcia czy wyłączył uczucia, ale wszystko na to wskazuje - mruknął Stef - wszystko się sypie, a nie mieszkamy tu nawet miesiąc!
Bonnie wymknęła się z akademika po cichu, aby nikt jej nie zauważył. Poszła jeszcze kilka metrów dalej i będąc pewna, że nikt jej nie usłyszy zadzwoniła.
- Oni coś podejrzewają - powiedziała do telefonu.
- To zrób coś, aby przestali. Rzuć zaklęcie czy coś. Postaraj się. Teraz twój ruch, moja droga - Bennett się rozłączyła i westchnęła ciężko. Oparła się o budynek i zsunęła się po ścianie.
- Widzę, że ktoś tu nie gra fair.
- Nie powinno cię to obchodzić!
- Powinno wiedźmo. To jest miasto mojej rodziny, a ty chcesz coś zrobić.
- Może, może nie. Odejdź.
- Nie odejdę póki cię nie naprawię - rzucił i poderwał dziewczynę na nogi - chodź.
- Nie - potraktowała go czarami.
Chłopak czuł ból w głowie. Potworny ból.
- Przestań! - warknął.
- Bo co? Co mi zrobisz?
- On nic, ale ja tak - i brunetka straciła przytomność.
- Te ich plany, intrygi, zemsty. Jakie to żałosne - skrzywiła się Andrea.
- Nie zgodzę się z tobą. To zabawne - rzucił Aleksy.
- Od zawsze byłeś jakiś inny. Jak Reyna.
- Ja miałem moc. Reyna tak i nie. Potrafiła czarować, ale także pochłaniać magię. Pomogła tylu ludziom wyzwolić się spod wilkołaczego jadu, że zaczęliśmy przyciągać uwagę.
- Czyją? - zapytała Elena.
- Wilkołaków. Podczas jej siedemnastych urodzin zostaliśmy zaatakowani przez nie. Wyginęły prawie wszystkie rodziny naszego sabatu. Oprócz dwóch...
- ... Naszej i drugiej linii - przerwała mu siostra.
- Drugiej?
- Chodzi o to, że jeśli w rodzie liderów nie ma bliźniąt, to władza przechodzi na tę drugą, ale tamta pierwsza dalej jest w sabacie, tylko traci swoje miejsce.
- Jeśli Silas się nie połączył... - zaczęła Elena.
- ... To musiał zrobić ta druga rodzina. Inaczej wszyscy by umarli - dokończyła Andrea.
- A czy on może się połączyć?
- Tak. Jest bliźniakiem. Może. Póki on lub Reyna żyje.
- A ta druga rodzina?
- To w większości ludzie pragnący tylko władzy i przetrwania. Nie liczy się dla nich miłość do rodziny.
- Siostro, czyżby dopadło cię zwątpienie?
- Może, może nie. Nie wiem - uśmiechnęła się słabo - chodźmy odpocząć. Reyna zajmie się Bonnie i Tatią. Nigdy nie zawiodła - odwróciła się i szybkim krokiem poszła w stronę ich mieszkania.
Następnego dnia Elijah wiedział co ma robić. Wystarczy wysłać SMSa z telefonu Kola do blondynki.
Wsłuchał się dokładnie w to co robi jego brat. Właśnie wszedł do łazienki. Na pewno zostawił telefon.
Elijah wszedł cicho do jego sypialni. Zauważył na łóżku komórkę. Wziął ją i wysłał SMSa.
"Co powiesz na spotkanie w kawiarni pod uniwersytetem? Tak za godzinę?"
Odpowiedź przyszła natychmiast.
"Ok."