czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 4

Elena

Mystic Falls, dwa miesiące od zniknięcia Silas i koniec wakacji

 Mało kogo obchodzi zniknięcie Silasa. Tylko Kol ma świra na tym punkcie. Nikt poza tym.
 Właśnie się pakowałam na wyjazd razem z Jeremy'm (on też się wyprowadza, w końcu nikt nie zostaje w Mystic Falls), kiedy zadzwonił mój telefon.
 - Kto to? - spytał Jer zaklejając kolejne pudło.
 - Nie wiem - odpowiedziałam wpatrując się w ekran komórki - jakiś nieznany numer.
 - Odbierz. Może ktoś z rodziny zmienił numer?
 - Może - odebrałam - Halo?
 - Witaj Eleno - usłyszałam miły głos. To mogło być łudzące.
 - Nie znam cię - wydusiłam.
 - Nie musisz. Przekaż Bonnie, że czekam na nią w środku jej trójkąta ekspresyjnego o godzinie 22:30 - i rozłączyła się.
 Nakazałam bratu iść do czarownicy, a reszcie napisałam, że musimy odłożyć wyjazd na następny dzień.
 Postanowiłam, że dla zabicia czasu przeszukam swoją i Damona sypialnię w poszukiwaniu (być może) pozostawionych, przydatnych rzeczy.
 Po dokładnych oględzinach pomieszczenia, rzuciłam się na łóżko. Oczy zaczęły mi się same kleić, co naprawdę było dziwne i przerażające. Próbowałam walczyć z sennością, ale coś ciągnęło mnie w objęcia Morfeusza.

 Byłam w ciemnej grocie. Nic nie widziałam, a bez wzroku czułam się bardzo dziwnie. Nie wiedziałam co tu robię.
 A może to Silas miesza ci w głowie? - szeptał głosik w mojej głowie.
 No nie! Ja nie jestem wariatką!
 - Eleno - usłyszałam cichy szept.
 - Kim jesteś?
 - Kimś kto wie dlaczego istnieją sobowtóry. Wiem gdzie jest Silas i wiem co knują podróżnicy.
- Co knują? - spytałam.
- Niech Bonnie nie ufa Qetsiyah. Ona zrobi wszystko dla głupiej zemsty. Nie rozumie, że skrzywdzi wiele osób, w tym was.
 - A sobowtóry?
 - Wytłumaczę kiedy się spotkamy.
 -  Silas?
 - Jest pogrążony w głębokim śnie. Zmaga się ze swoją przeszłością, z tym co rusza jego człowieczeństwo.
 - Jak masz na imię? - krzyknęłam, kiedy poczułam, że się budzę.
 - Wszystko w swoim czasie... - ostatnie słowa były już tylko cichym szeptem.

 - Elena. Eleno. Eleno Gilbert - poczułam jak ktoś (czytaj Damon) potrząsa mną.
 - Ccco? - spytałam półprzytomnie - która godzina?
 - 22:30. Spałaś cały dzień. Bonnie już dawno poszła.
 - O cholera! - poderwałam się z łóżka i wampirzym tempie dobiegłam do naszej (już starej) szkoły.
 Wbiegłam do piwnicy, a następnie do groty pod nią. Zobaczyłam jak Bonnie rozmawia z kobietą o czarnych włosach i ciemnobrązowych oczach. Postanowiłam podsłuchać ich rozmowę:
 - Jesteś pewna, że Silas śpi? Od tak po prostu? - spytała Bennett.
 - Tak. Reyna wykorzystuje swoją moc, aby odzyskać jego... hm... jak wy to nazywacie...? - zastanowiła się Qetsiyah.
 - Człowieczeństwo - dokończyła moja przyjaciółka.
 - Ona jest coraz słabsza, a Silas odzyskuje kontrolę nad umysłem.
 - Ale kim ona dla niego jest? - spytała ponownie Bonnie.
 - Nie mogę o tym mówić. I wiesz, czuję, że ktoś nas podsłuchuje - spojrzały w moją stronę i ponownie dzisiejszego dnia straciłam przytomność.

 Pierwsza myśl po przebudzeniu? Nienawidzę ciemnych grot.
 Byłam związana łańcuchami, które najwyraźniej były oblane wywarem z werbeny. Próbowałam za nie pociągnąć, ale syknęłam bólu. Rozejrzałam się za to po moim "więzieniu".
 To była grota Bonnie. A ona sama stała i patrzyła na mnie pustym wzrokiem.
 - Bonnie... - poczułam jak w mózgu pękają mi naczynka krwionośne.
 - Zamilcz marny wampirze. Rozprawię się z wami i z nieśmiertelnymi! Zabiję ostatnie sobowtóry i żadna czarownica już przez was nie zginie.
 - Ona miesza ci w głowie - wydusiłam z bólem.
 - Qetsiyah pokazała mi prwadę. Nie martw się Eleno. Ocalę Jeremy'ego. Obiecuję.
 - Jak zareagują na moją nieobecność? - dodałam.
 Z cienia wyszła kobieta wyglądająca jak ja. Tylko, że to na pewno nie Katherine Pierce. Ale kto?
 - Poznaj legendarną Tatię Petrovą. Kiedy zabiję Amarę, ciebie i Katerinę będzie jedynym sobowtórem, ale chyba już nie cieniem Petrovych. Będzie jedyna!
 - No bo, widzisz, Eleno, ukrywanie się jest męczące. I także chcę się zemścić. Na Pierwotnych, szczególnie na Elijahy. Wiesz, że nie kiwnął nawet palcem, aby mi pomóc? Niby taki honorowy, a wcale nie lepszy od Klausa - westchnęła Tatia.
 - Bonnie, proszę! Możesz się bronić! - krzyknęłam.
 - Po co? - zapytała głucho i magią skręciła mi kark.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz