Stefan
Mystic Falls
Słuchałem cały czas Matta, który opowiadał, że widział Finna i Kola. Raczej to nie było możliwe, aby żyli. Nie, na pewno nie.
- Matt, może miałeś zwidy? - spytała Caroline.
- Mało prawdopodobne - rzekła Bonnie - napis z krwi pozostał. Gdyby to były duchy, wszystko by zniknęło razem z nimi.
- Bonnie może mieć rację - powiedziała Elena - ale czemu nas nie zaatakowali? Przecież to przez nas
byli martwi.
- Nie wiem czemu i mało mnie to obchodzi. Najważniejsze jest to, że żyjemy - wtrącił Damon.
- Powiadomiliście Pierwotnych? - spytałem.
- Nie. Niech Barbie to zrobi - Damon uśmiechnął się w stronę Forbes.
- Dlaczego to zawsze muszę być ja? - zapytała z żalem.
- Bo pan Pierwotna Hybryda ma do ciebie słabość, czy coś takiego - odparł Damon.
Caroline wybiegła z salony w wampirzym tempie. Po chwili wróciła z ponurą miną.
- Klaus, Rebekah i Elijah za niedługo tu będą - powiedziała i usiadła obok Donovana na kanapie.
Nie czekaliśmy zbyt długo na pierwotnych. Zjawiła się cała trójka.
- Co jest tak bardzo ważne, że nam przeszkadzacie? - spytał obojętnie Klaus.
- Nasz kelner i sportowiec Matt, widział Kola i Finna w mieście. Raczej to nie są duchy, ponieważ pozostał po nich krwawy napis i krew na chodniku - uśmiechnął się z kpiną mój brat.
Klaus podbiegł do niego i włożył mu rękę w klatkę piersiową.
- Kłamiesz - warknął.
- Mówi prawdę - dodał szybko Matt - jak chcesz to mnie zahipnotyzuj.
Mikaelson odsunął się od mojego brata.
- Skąd ta pewność? - spytał po chwili ciszy Elijah.
- Ślady ich obecności znikłyby razem z nimi - wytłumaczyła Bonnie.
- Ale czemu się nam nie pokazali? - odezwała się Rebekah.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i stanęli przed nami Pierwotni, o których jest mowa.
- Nie martw się siostrzyczko. Już jesteśmy - odezwał się Finn - cześć Matt - rzucił w kierunku blondyna.
- Jak to możliwe, że wróciliście? - spytał Klaus.
- Taka jedna czarownica nam pomogła. Niejaka Qetsiyah - Kol wzruszył ramionami.
- Kto? - krzyknęła Bennett - to najpotężniejsza czarownica na świecie. Ona może pokonać Silasa!
- Spokojnie wiedźmo. Jak to ujęła Qetsiyah, cytuję "tylko go unieszkodliwiłam, zabić go można przez lekarstwo lub magię nieśmiertelnej czarownicy".
- Nie ma takiej wiedźmy - powiedział Damon, który doszedł do siebie.
- Ona twierdzi, że jest. Ale nam nie pomoże. Ponoć znała Silasa i nie zrobi mu krzywdy. Prędzej nam - wtrącił teraz już najstarszy Mikaelson.
- To ona też ma dwa tysiące lat? - spytała z niedowierzaniem Caroline - ale jeśli on ją znajdzie i poprosi o pomoc to... - nie dokończyła,
- Masz rację Care - powiedziałem - to będzie nasz koniec.
- Dlaczego to zawsze muszę być ja? - zapytała z żalem.
- Bo pan Pierwotna Hybryda ma do ciebie słabość, czy coś takiego - odparł Damon.
Caroline wybiegła z salony w wampirzym tempie. Po chwili wróciła z ponurą miną.
- Klaus, Rebekah i Elijah za niedługo tu będą - powiedziała i usiadła obok Donovana na kanapie.
Nie czekaliśmy zbyt długo na pierwotnych. Zjawiła się cała trójka.
- Co jest tak bardzo ważne, że nam przeszkadzacie? - spytał obojętnie Klaus.
- Nasz kelner i sportowiec Matt, widział Kola i Finna w mieście. Raczej to nie są duchy, ponieważ pozostał po nich krwawy napis i krew na chodniku - uśmiechnął się z kpiną mój brat.
Klaus podbiegł do niego i włożył mu rękę w klatkę piersiową.
- Kłamiesz - warknął.
- Mówi prawdę - dodał szybko Matt - jak chcesz to mnie zahipnotyzuj.
Mikaelson odsunął się od mojego brata.
- Skąd ta pewność? - spytał po chwili ciszy Elijah.
- Ślady ich obecności znikłyby razem z nimi - wytłumaczyła Bonnie.
- Ale czemu się nam nie pokazali? - odezwała się Rebekah.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i stanęli przed nami Pierwotni, o których jest mowa.
- Nie martw się siostrzyczko. Już jesteśmy - odezwał się Finn - cześć Matt - rzucił w kierunku blondyna.
- Jak to możliwe, że wróciliście? - spytał Klaus.
- Taka jedna czarownica nam pomogła. Niejaka Qetsiyah - Kol wzruszył ramionami.
- Kto? - krzyknęła Bennett - to najpotężniejsza czarownica na świecie. Ona może pokonać Silasa!
- Spokojnie wiedźmo. Jak to ujęła Qetsiyah, cytuję "tylko go unieszkodliwiłam, zabić go można przez lekarstwo lub magię nieśmiertelnej czarownicy".
- Nie ma takiej wiedźmy - powiedział Damon, który doszedł do siebie.
- Ona twierdzi, że jest. Ale nam nie pomoże. Ponoć znała Silasa i nie zrobi mu krzywdy. Prędzej nam - wtrącił teraz już najstarszy Mikaelson.
- To ona też ma dwa tysiące lat? - spytała z niedowierzaniem Caroline - ale jeśli on ją znajdzie i poprosi o pomoc to... - nie dokończyła,
- Masz rację Care - powiedziałem - to będzie nasz koniec.
Mystic Falls, następny dzień...
Obudził mnie dźwięk dzwonka od drzwi. Nie miałem ochoty wstawać z łóżka. Próbowałem ponownie zasnąć, ale udaremniła mi to pewna blondynka.
- Stefan! Rusz tyłek i chodź do salonu. Przyszły listy z uczelni - krzyknęła rozentuzjazmowana Caroline, cały czas waląc mnie poduszką, po czym wybiegła z mojej sypialni.
Westchnął i zwlokłem się z miękkiego materaca. Ubrałem się szybko, wiedząc, że Caroline może w każdej chwili wybuchnąć.
- Stefan, co tak długo?! Nie ważne. Masz - podała mi z uśmiechem list.
Otworzyłem zapieczętowaną kopertę i przeczytałem , że dostałem się na Uniwersytet Tulane w Nowym Orleanie.
- Wszyscy dostali się na Tulane? - spytała Care.
- Ja nie. Ale za to dostałem się do Seattle - oznajmił nam Matt.
- Matt, będziemy się widywać tylko na święta - Caroline posmutniała.
- Hej, Caroline, nie smuć się. Będziemy do siebie dzwonić.
- Ale to nie to samo co spotkanie.
- Dobra nie smućmy się - powiedziałem - mamy się przecież radować - udałem Care.
Wszyscy się zaśmiali.
- Ej... No dobra... Koniec tych śmiechów - mówiła Elena łapiąc powietrze - jest jeszcze coś.
- Co takiego? - do pomieszczenia wszedł Damon.
- Rebekah też się dostała. Pierwotni wracają do Nowego Orleanu.
- Skąd wiesz? - spytałem.
- Podsłuchałam ją wczoraj, jak rozmawiała z Klausem. I wspomniała coś o jakiejś tajemnicy.
- Chyba jesteśmy skazani na Mikaelsonów - westchnąłem.
Ponownie wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Czy ktoś to czyta? Jak tak to proszę o komentarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz