środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 2

Stefan
Mystic Falls

 Słuchałem cały czas Matta, który opowiadał, że widział Finna i Kola. Raczej to nie było możliwe, aby żyli. Nie, na pewno nie.
 - Matt, może miałeś zwidy? - spytała Caroline.
 - Mało prawdopodobne - rzekła Bonnie - napis z krwi pozostał. Gdyby to były duchy, wszystko by zniknęło razem z nimi.
 - Bonnie może mieć rację - powiedziała Elena - ale czemu nas nie zaatakowali? Przecież to przez nas
byli martwi.
 - Nie wiem czemu i mało mnie to obchodzi. Najważniejsze jest to, że żyjemy - wtrącił Damon.
 - Powiadomiliście Pierwotnych? - spytałem.
 - Nie. Niech Barbie to zrobi - Damon uśmiechnął się w stronę Forbes.
 - Dlaczego to zawsze muszę być ja? - zapytała z żalem.
 - Bo pan Pierwotna Hybryda ma do ciebie słabość, czy coś takiego - odparł Damon.
 Caroline wybiegła z salony w wampirzym tempie. Po chwili wróciła z ponurą miną.
 - Klaus, Rebekah i Elijah za niedługo tu będą - powiedziała i usiadła obok Donovana na kanapie.
 Nie czekaliśmy zbyt długo na pierwotnych. Zjawiła się cała trójka.
 - Co jest tak bardzo ważne, że nam przeszkadzacie? - spytał obojętnie Klaus.
 - Nasz kelner i sportowiec Matt, widział Kola i Finna w mieście. Raczej to nie są duchy, ponieważ pozostał po nich krwawy napis i krew na chodniku - uśmiechnął się z kpiną mój brat.
 Klaus podbiegł do niego i włożył mu rękę w klatkę piersiową.
 - Kłamiesz - warknął.
 - Mówi prawdę - dodał szybko Matt - jak chcesz to mnie zahipnotyzuj.
 Mikaelson odsunął się od mojego brata.
 - Skąd ta pewność? - spytał po chwili ciszy Elijah.
 - Ślady ich obecności znikłyby razem z nimi - wytłumaczyła Bonnie.
 - Ale czemu się nam nie pokazali? - odezwała się Rebekah.
 Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i stanęli przed nami Pierwotni, o których jest mowa.
 - Nie martw się siostrzyczko. Już jesteśmy - odezwał się Finn - cześć Matt - rzucił w kierunku blondyna.
 - Jak to możliwe, że wróciliście? - spytał Klaus.
 - Taka jedna czarownica nam pomogła. Niejaka Qetsiyah - Kol wzruszył ramionami.
 - Kto? - krzyknęła Bennett - to najpotężniejsza czarownica na świecie. Ona może pokonać Silasa!
 - Spokojnie wiedźmo. Jak to ujęła Qetsiyah, cytuję "tylko go unieszkodliwiłam, zabić go można przez lekarstwo lub magię nieśmiertelnej czarownicy".
 - Nie ma takiej wiedźmy - powiedział Damon, który doszedł do siebie.
 - Ona twierdzi, że jest. Ale nam nie pomoże. Ponoć znała Silasa i nie zrobi mu krzywdy. Prędzej nam - wtrącił teraz już najstarszy Mikaelson.
 - To ona też ma dwa tysiące lat? - spytała z niedowierzaniem Caroline - ale jeśli on ją znajdzie i poprosi o pomoc to... - nie dokończyła,
 - Masz rację Care - powiedziałem - to będzie nasz koniec.

Mystic Falls, następny dzień...

Obudził mnie dźwięk dzwonka od drzwi. Nie miałem ochoty wstawać z łóżka. Próbowałem ponownie zasnąć, ale udaremniła mi to pewna blondynka.
 - Stefan! Rusz tyłek i chodź do salonu. Przyszły listy z uczelni - krzyknęła rozentuzjazmowana Caroline, cały czas waląc mnie poduszką, po czym wybiegła z mojej sypialni.
 Westchnął i zwlokłem się z miękkiego materaca. Ubrałem się szybko, wiedząc, że Caroline może w każdej chwili wybuchnąć.
 - Stefan, co tak długo?! Nie ważne. Masz - podała mi z uśmiechem list.
 Otworzyłem zapieczętowaną kopertę i przeczytałem , że dostałem się na Uniwersytet Tulane w Nowym Orleanie.
 - Wszyscy dostali się na Tulane? - spytała Care.
 - Ja nie. Ale za to dostałem się do Seattle - oznajmił nam Matt.
 - Matt, będziemy się widywać tylko na święta - Caroline posmutniała.
 - Hej, Caroline, nie smuć się. Będziemy do siebie dzwonić.
 - Ale to nie to samo co spotkanie.
 - Dobra nie smućmy się - powiedziałem - mamy się przecież radować - udałem Care.
 Wszyscy się zaśmiali.
 - Ej... No dobra... Koniec tych śmiechów - mówiła Elena łapiąc powietrze - jest jeszcze coś.
 - Co takiego? - do pomieszczenia wszedł Damon.
 - Rebekah też się dostała. Pierwotni wracają do Nowego Orleanu.
 - Skąd wiesz? - spytałem.
 - Podsłuchałam ją wczoraj, jak rozmawiała z Klausem. I wspomniała coś o jakiejś tajemnicy.
 - Chyba jesteśmy skazani na Mikaelsonów - westchnąłem.
 Ponownie wszyscy wybuchnęli śmiechem.
______________________________________________

Czy ktoś to czyta? Jak tak to proszę o komentarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz