Silas
Grecja
Nie myślałem, że tu wrócę. Ale coś mnie tu ciągnęło od kiedy zaatakowałem Klausa. Tylko co?
Na pewno nie ona. Mimo tego, że żyje i mnie kocha nie wybaczy mi tego, że ją oszukałem. Ukradłem jej zaklęcie, które tak namiętnie tworzyła odkąd odkryła w sobie magię.
Ruszyłem po czymś co w starożytności było ulicą mojego rodzinnego miasta. Po chwili znalazłem się w miejscu gdzie stał mój dom. Raczej stoi. Jest tylko zakryty iluzją przed niepożądanymi osobami.
Nagle przed oczami zaczęły pojawiać mi się obrazy z mojego ludzkiego życia. Próbowałem otoczyć swój umysł murem, ale ktoś coraz bardziej się dobijał. Walczyłem do końca, ale jak się było kamieniem przez dwa tysiące lat, to nie jest się zbyt odpornym i silnym. Pochłonęły mnie wspomnienia życia, o którym próbowałem zapomnieć
Retrospekcja: Grecja 2000 lat temu
Biegłem w stronę mojego domu. Nie zważałem na innych ludzi, po prostu musiałem biec, aby jej pomóc. Mimo iż byłem wyczerpany biegłem. Bałem się, że stracę wszystko na czym mi zależy. Bałem się, że nie zdążę i oni ją zabiją. Co z tego, że zabiłem, aby miała moc duchów i ekspresję. Powinni
mnie ścigać, nie ją. TO JA ICH ZABIŁEM! Dwanaście czarownic, dwunastu ludzi i dwanaście wilkołaków. Ha! Nawet nie wiedzieli o co chodzi. Złączyłem ich w jedno i przebiłem sztyletem najmniej rozważnych przedstawicieli trzech gatunków. Tylko trochę żałuję, ale w naszej rodzinie zawsze straszy zabija dla młodszego. Ojciec zabił za mnie, ja za nią. Wyjątkiem są kobiety. One nie mogą zabijać. Muszą być czyste, delikatne i piękne. Choć z tą delikatnością to lekka przesada. Zabijają tylko w tedy kiedy bronią tego co słuszne. Takie już są. Wina genów.
Kiedy dobiegłem do domu wyczułem zło. Wyciągnąłem sztylet i cicho wszedłem do domu. Jak usłyszałem krzyk bólu miałem ochotę pobiec, ale powstrzymałem się, bo wiedziałem, że zginę i ja i zginie ona.
Podeszłem do jej do pokoju i uchyliłem delikatnie drzwi. Ujrzałem jak oni stoją i od czasu do czasu wbijają jej nóż w łydki, uda i dłonie. Dodatkowo ją leczą i ponownie zadają ból.
Właśnie w tedy poczułem wielką moc. Szepnąłem starogreckie zaklęcie (już teraz używano tylko łaciny). Połączyłem ich w jedno, co wyczerpało mnie potwornie. Chyba próbowali się osłaniać, ale było to bardzo nieudolne, a zaklęcia tłumaczone z greki na łacinę były nie pełne i strasznie zmienione. Kiedyś widziałem jak jeden z chłopców zabił siebie i swoją ukochaną eksperymentując z łaciną.
Obrócili się ku mnie z zaskoczeniem.
- Jak zdołałeś pokonać naszą tarczę - spytał jeden z nich. Był najstarszy.
Podeszłem do niego i wbiłem mu sztylet w brzuch. Przekręciłem go, po czym wyciągnąłem.
- Ja używam tylko greki, mój drogi - szepnąłem mu na ucho - nie powinieneś był jej atakować - dodałem kiedy był na granicy śmierci.
Wyniosłem ich ciała do ogrodu i podpaliłem na odpowiednim ołtarzu. No cóż, każdemu zmarłemu należy się szacunek. Dopiero potem zająłem się nią.
- Jak się czujesz? - spytałem, jak tylko położyłem ją na łóżku.
- Bywało lepiej - szepnęła słabo - dziękuję.
- Nie dziękuj. Jesteś moją siostrą. Obiecuję ci, że nikt cię nie skrzywdzi, a jak to zrobi będzie cierpieć.
- Jak to zrobisz? Mamy mało życia.
- Nie martw się. Mam już plan. Z tego co pamiętam tworzysz jakieś zaklęcie, tak?
- Mhm. Na nieśmiertelność. Ale duchy mówią, że potrzeba jakiegoś eliksiru i zaczepienia się o jakąś słabość.
- Spokojnie. Ty dopracuj zaklęcie i słabość, a ja się zajmę resztą.
- Jak?
- Mam plan. I obiecuję ci, że cię nie opuszczę, ani cię nie oszukam. Nawet dla miłości.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Grecja: Czasy teraźniejsze
Ugięły się pode mną kolana i upadłem na ziemię. Kręciło mi się w głowie. Oczy zaszły łzami.
Nie chciałem tego pamiętać! Zakopałem te wspomnienia, aby nie bolały. Teraz mnie dopadły wyrzuty sumienia.
Zobaczyłem wyciągniętą w moją stronę dłoń. Kobiecą dłoń. Spojrzałem w górę i ujrzałem błękitne oczy i blond włosy.
- Długo się nie widzieliśmy, braciszku.
- Reyna - wykrztusiłem i straciłem przytomność.
Nagle przed oczami zaczęły pojawiać mi się obrazy z mojego ludzkiego życia. Próbowałem otoczyć swój umysł murem, ale ktoś coraz bardziej się dobijał. Walczyłem do końca, ale jak się było kamieniem przez dwa tysiące lat, to nie jest się zbyt odpornym i silnym. Pochłonęły mnie wspomnienia życia, o którym próbowałem zapomnieć
Retrospekcja: Grecja 2000 lat temu
Biegłem w stronę mojego domu. Nie zważałem na innych ludzi, po prostu musiałem biec, aby jej pomóc. Mimo iż byłem wyczerpany biegłem. Bałem się, że stracę wszystko na czym mi zależy. Bałem się, że nie zdążę i oni ją zabiją. Co z tego, że zabiłem, aby miała moc duchów i ekspresję. Powinni
mnie ścigać, nie ją. TO JA ICH ZABIŁEM! Dwanaście czarownic, dwunastu ludzi i dwanaście wilkołaków. Ha! Nawet nie wiedzieli o co chodzi. Złączyłem ich w jedno i przebiłem sztyletem najmniej rozważnych przedstawicieli trzech gatunków. Tylko trochę żałuję, ale w naszej rodzinie zawsze straszy zabija dla młodszego. Ojciec zabił za mnie, ja za nią. Wyjątkiem są kobiety. One nie mogą zabijać. Muszą być czyste, delikatne i piękne. Choć z tą delikatnością to lekka przesada. Zabijają tylko w tedy kiedy bronią tego co słuszne. Takie już są. Wina genów.
Kiedy dobiegłem do domu wyczułem zło. Wyciągnąłem sztylet i cicho wszedłem do domu. Jak usłyszałem krzyk bólu miałem ochotę pobiec, ale powstrzymałem się, bo wiedziałem, że zginę i ja i zginie ona.
Podeszłem do jej do pokoju i uchyliłem delikatnie drzwi. Ujrzałem jak oni stoją i od czasu do czasu wbijają jej nóż w łydki, uda i dłonie. Dodatkowo ją leczą i ponownie zadają ból.
Właśnie w tedy poczułem wielką moc. Szepnąłem starogreckie zaklęcie (już teraz używano tylko łaciny). Połączyłem ich w jedno, co wyczerpało mnie potwornie. Chyba próbowali się osłaniać, ale było to bardzo nieudolne, a zaklęcia tłumaczone z greki na łacinę były nie pełne i strasznie zmienione. Kiedyś widziałem jak jeden z chłopców zabił siebie i swoją ukochaną eksperymentując z łaciną.
Obrócili się ku mnie z zaskoczeniem.
- Jak zdołałeś pokonać naszą tarczę - spytał jeden z nich. Był najstarszy.
Podeszłem do niego i wbiłem mu sztylet w brzuch. Przekręciłem go, po czym wyciągnąłem.
- Ja używam tylko greki, mój drogi - szepnąłem mu na ucho - nie powinieneś był jej atakować - dodałem kiedy był na granicy śmierci.
Wyniosłem ich ciała do ogrodu i podpaliłem na odpowiednim ołtarzu. No cóż, każdemu zmarłemu należy się szacunek. Dopiero potem zająłem się nią.
- Jak się czujesz? - spytałem, jak tylko położyłem ją na łóżku.
- Bywało lepiej - szepnęła słabo - dziękuję.
- Nie dziękuj. Jesteś moją siostrą. Obiecuję ci, że nikt cię nie skrzywdzi, a jak to zrobi będzie cierpieć.
- Jak to zrobisz? Mamy mało życia.
- Nie martw się. Mam już plan. Z tego co pamiętam tworzysz jakieś zaklęcie, tak?
- Mhm. Na nieśmiertelność. Ale duchy mówią, że potrzeba jakiegoś eliksiru i zaczepienia się o jakąś słabość.
- Spokojnie. Ty dopracuj zaklęcie i słabość, a ja się zajmę resztą.
- Jak?
- Mam plan. I obiecuję ci, że cię nie opuszczę, ani cię nie oszukam. Nawet dla miłości.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Grecja: Czasy teraźniejsze
Ugięły się pode mną kolana i upadłem na ziemię. Kręciło mi się w głowie. Oczy zaszły łzami.
Nie chciałem tego pamiętać! Zakopałem te wspomnienia, aby nie bolały. Teraz mnie dopadły wyrzuty sumienia.
Zobaczyłem wyciągniętą w moją stronę dłoń. Kobiecą dłoń. Spojrzałem w górę i ujrzałem błękitne oczy i blond włosy.
- Długo się nie widzieliśmy, braciszku.
- Reyna - wykrztusiłem i straciłem przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz