wtorek, 22 września 2015

Rozdział 17

 - Thierry, co ty tutaj robisz? - zapytał zszokowany Marcel podnosząc się z fotela
 - Wybacz. Żegnaj przyjacielu - przebił Gerarda kołkiem.
 Patrzył jak skóra wampira szarzeje, jak jego oczy tracą blask, a on sam pada na ziemię z głuchym dźwiękiem.
 - Wet za wet - skwitował Vanchure.

 Chłopak przechadzał się jedną z ulic we Francuskiej Dzielnicy. Był wyraźnie z siebie zadowolony. Przechodził właśnie koło ciemnego zaułka, kiedy ktoś przygniótł go do ściany.
 - Co do... - miał właśnie użyć zaklęcia kiedy zobaczył kto go trzyma - Reyna.
 - Głupi chłopak! Nie rozumiesz, że gdyby Silas cię zobaczyć to byś nie żył? - powiedziała szorstko, ale w jej głosie czaiło się zmęczenie.
 - Reyna, co się dzieje? - zapytał panicznie widząc, że blondynka zachwiała się.
 - To miasto... nie mogę go opuścić póki żniwa się nie skończą...
 - Lepiej usiądź - zaproponował Aleksy.
 - Już dobrze. Muszę odpocząć - szepnęła Reyna.
 - Tak na marginesie, to gdzie Silas?
 - Szuka Amary. Znalazł jakiś trop i wyjechał. Nie wiem gdzie. Aleksy... czy tylko ty żyjesz, czy również Andrea?
 - Ona.., także wróciła. Z resztą jako jedyna była zdeterminowana, aby powrócić. Więc jesteśmy - uśmiechnął się.
 Poskutkowało. Jego siostra się roześmiała.
 - Widzę, że przystosowałeś się do nowoczesnego świata.
 - Trudno nie było. Ale może chodźmy do ciebie? Tutaj nie powinniśmy rozmawiać - pomógł wstać dziewczynie, po czym poszli do jej domu.

 - Bennett, dobra wiadomość! Możesz wrócić do psiapsiółek!
 Brunetka nie odpowiedziała. Postanowiła go ignorować od kiedy bezczelniejsze ją pocałował.
 - Bonnie Bennett znowu mnie ignoruje. Ani nie je. Czy coś się stało, Bonnie? Może chodzi o pocałunek? Aż tak dobrze całuję, że odjęło ci mowę?
 - Możesz się ode mnie odwalić i mnie stąd zabrać? - warknęła czarownica.
 - Oczywiście Bonnie! - powiedział z udawanym entuzjazmem - wstawaj i chodź ze mną. Albo tu zostań - wzruszył ramionami - ale ja tu więcej nie wracam.
 - Dobra. Chodźmy już - mruknęła Bonnie.

 Lorenzo słuchał jak Elena i Caroline obmywają mu głowę o to, że nie powiedział o wszystkim. O Tatii, nieśmiertelnych.
 - ... Wszystko sprowadza się do tego, dlaczego nam nie powiedziałeś?! - krzyknęła Forbes.
 - Ponieważ sam nie wiem o co chodzi. Reyna była kiedyś w mojej przeszłości, ale kazała mi zapomnieć.
 - Oł... cwana kobieta - uśmiechnął się Stefan.
 - Nie szczerz się tak Salvatore, bo stanie ci się coś złego - zagroził Enzo.
 - Dobra, nie kłóćcie się. Wiesz może gdzie ona jest? - zapytała Elena.
 - Nie. Nawet nie mam jej numeru. Ale z tego co pamiętam to któryś z Pierwotnych zna ją.
 - Który?
 - Albo Kol, albo Elijah. Jeden z nich. Który to nie mam zielonego pojęcia.
 - Wybacz Caroline, ale musimy odwiedzić Pierwotnych... - zaczął Stefan, ale przerwał kiedy zobaczył Bonnie.
 - Bonnie? - zapytał z uśmiechem.
 Dziewczyny odwróciły się w stronę przyjaciółki. Poderwały się z miejsc i ją przytuliły.
 - Tęskniłyśmy za tobą - jęknęła Care.





______________________________________
Wiem, że krótki rozdział, ale nie mam weny. Możecie mi pomóc wysyłając linki do opowiadań o TVD i TO (byle nie Klaroline!!! i zwyczajna Stelena i Delena)

KOMENTUJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz