________________________________
Silas przeszukał większość opuszczonych magazynów w Detroit i nie znalazł jej. Był załamany. Wiedźma przecież mówiła, że ona tu jest! W jednym z tych magazynów.
- Czego tu szukasz? - zapytał jakiś mężczyzna.
- Nie twoja sprawa - warknął nieśmiertelny.
- Raczej moja. Nie znajdziesz jej...
Silas podbiegł do niego i przygwoździł go do ściany magazynu.
- Gdzie ona jest?! Gdzie jest Amara?!
- Musisz szukać dokładniej. Oczami jej nie znajdziesz, ale umysłem możliwe - uśmiechnął się drwiąco.
Szatyn skręcił mu kark i rzucił go na ziemię.
Minęło już kilka godzin, kiedy w jednym z magazynów wyczuł dziwną energię. Wszedł do niego i zaczął szukać. Otwierał każdą skrzynię i pudło, ale nie znalazł swojej ukochanej. Kiedy miał się już poddać spojrzał na drugi koniec magazynów. Było tam dziwnie pusto. Zamknął oczy i spróbował wyprzeć iluzję, a jako, że był potężny to udało mu się.
Otworzył oczy i ujrzał skrzynię wysoką jak człowiek. Szybko otworzył ją. Poczuł jak serce mu się łamie kiedy widział wysuszoną Amarę. Znał ten ból i nie chciał, aby ona dłużej go odczuwała. Pobiegł szybko do miasta i znalazł jakiegoś człowieka. Zabrał go i zaniósł do magazynu. Rozciął mu rękę i przyłożył do ust Amary. Patrzył jak łapczywie wysysa życie z tego człowieka.
- Witaj, Amaro - szepnął kiedy otworzyła oczy.
Pierwotny przewracał się w łóżku nie mogąc zasnąć. Otworzył oczy i wstał z łóżka. Podeszdł do szafy i zerknął do niej. Przebierał palcami między identycznymi koszulami. To go po prostu odprężało. Nagle usłyszał krzyk. Obrócił się gwałtownie.
- Kto tu jest?
Odpowiedziała mu cisza.
Przed oczami pojawiać się przebłyski obrazów. Obrazów, których nie pamiętał.
- Elijah? Elijah? Gdzie jesteś?
- Odejdź stąd! - krzyknął wściekle.
- O co ci chodzi? Nie rozumiem ciebie.
Wyszedł zza drzewa i spojrzał na nią wrogo.
- Dlaczego kłamiesz? Po co ci to? - zapytał.
- Może powiesz mi o co chodzi?
- Okłamałaś mnie i moją rodzinę! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś nieśmiertelna?! I do tego starsza od nas? Ode mnie?
- Elijah... Ja nie mogłam ci o tym powiedzieć, bo... bo przyzwyczaiłam się, że jestem sama, że nauczyłam się ukrawać to wszystko.
- Jesteś kłamczuchą! Jak mam ci zaufać? - dodał cicho.
- Nie musisz - szepnęła. Podeszła do niego i dotknęła jego policzka - zapomnisz mnie. Zapomnisz wszystko związane ze mną. A na moje miejsce wkroczy inna dziewczyna, która będzie moim przeciwieństwem. Do zobaczenia, Elijah - pocałowała go w usta i zniknęła.
Reyna nagle ocknęła się. Leżała na podłodze i ciężko oddychała. Wstała i podeszła do lustra. Naprawdę było z nią coraz gorzej. Męczyła się jak człowiek po biegu mimo, że nic wyczerpującego nie robiła.
Przeczesała palcami włosy i zauważyła coś dziwnego.
- Niemożliwe - złapała w dwa palce siwiejący kosmyk włosów.
- Stefan? Damon? - Elena weszła do mieszkania starszego Salvatore'a - jest tu ktoś?
- Elena! - podbiegła do niej Caroline - gdzieś ty się podziewała?
- Byłam zamknięta w Mystic Falls - powiedziała Gilbert.
- Ale jak? - zapytał Stefan.
- Opowiem wam wszystko... - mówiła im o tym jak została zamknięta, kto ją uratował i kim byli ci ludzie.
- Tatia Petrova żyje? - odezwał się Stef - jak?
- Nie mam pojęcia. Andrea powiedziała tylko, że zemsty nic nie powstrzyma, nawet śmierć. A! Enzo wiedział o Tatii. Kto to w ogóle jest Enzo? - zapytała.
- Przyjaciel Damona - wyjaśniła Caroline - ale serio on wie?
- No tak. Ale jest coś jeszcze: Aleksy i Andrea, to rodzeństwo Silasa. No i jeszcze Reyna, ona także.
- Ta blondynka, za którą łazi Enzo?
- Tak, Stefan - westchnęła ciężko - jestem zmęczona.
- A Damon?
- Może jutro, co? Naprawdę nie mam siły.
- Dobrze. Chodź pokażę ci twoją sypialnię.
Następnego dnia Klaus miał spotkać się z Marcelem. Siedział w Rousseau's i czekał. Kiedy wampir pojawił się był nawet w dobrym humorze, co mogło być powodem postępów Daviny.
- Przyjacielu, coś taki wesoły? - zapytał Nik.
- O tak. Wstałem rano i stwierdziłem, że to dobry dzień - uśmiechnął się.
- Cieszę się.
Rozmawiali tak przez kilkanaście minut. Ale dobry nastrój popsuł jeden telefon.
- Tak? - odebrał Marcel. Wsłuchał się w to co mówi inny wampir. - Jak to uciekła? Kiedy? Macie ją znaleźć i to jak najszybciej - rozłączył się.
- Co się stało?
- Jedna wampirzyca mi uciekła. Muszę ją odnaleźć - skłamał tak gładko, że sam był pod wrażeniem.
Ale Pierwotny się nie nabrał.
- Pomóc ci?
- Nie trzeba. Mam swoich ludzi. Do zobaczenia - wyszedł pośpiesznie z restauracji.
Dziewczyna biegła przez las. Czuła instynktownie gdzie ma biec. Była już tak zmęczona, że oparła się o drzewo i usiadła ziemi. Oddychała ciężko. No cóż... w końcu biegła bardzo długo.
Usłyszała szelest liści. Momentalnie poderwała się na równe nogi. Nagle ktoś przygwoździł ją do drzewa.
- Kim ty jesteś? - zapytał brunet.
Davinie przypominał tego chłopaka, którego rysowała na strychu.
- Kim ty jesteś? - zapytała czarownica.
Pierwotny jeszcze mocniej zacisnął palce na jej szyi. Po sekundzie poczuł przerażający ból w głowie i zaczął krztusić się krwią.
- Wiedźma - szepnął.
- Kim ty jesteś?! - krzyknęła i połamała mu kość.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytał z drwiącym uśmieszkiem - przestań, to ci powiem.
- No, czekam - Claire zakończyła zaklęcie
- Kol Mikaelson - ukłonił się jak dżentelmen, mimo tego, że nim nie był.
- To ilu jeszcze Pierwotnych jest w tym mieście? - warknęła.
- Ja, Elijah, Klaus, Rebekah i Finn, czyli pięciu. A co?
- Nic - Pierwotny odwrócił się, chcąc odejść - a ty gdzie?
- W przeciwieństwie do ciebie mam coś lepszego do roboty niż ucieczka. Nie próbuj walczyć z moją rodziną, Davino Claire. Pamiętaj, że musisz dokończyć żniwa, bo on ci nie daruje.
- Skąd wiesz? - zapytała, ale jego już nie było.
Rebekah Mikaelson była na zakupach. Właśnie wybierała sukienkę kiedy poczuła za sobą powiew powietrza.
- Witaj, Bekah! Miło cię widzieć! - odezwała się Katherine drwiącym głosem.
- Czego chcesz?
- Powiedz Klausowi, że Elena się odnalazła. I ma się wywiązać z naszej umowy. Pozdrów Elijah - dodała na odchodnym.
- Czego ta Pierce nie wymyśli... - szepnęła Mikaelson
- Kto tu jest?
Odpowiedziała mu cisza.
Przed oczami pojawiać się przebłyski obrazów. Obrazów, których nie pamiętał.
- Elijah? Elijah? Gdzie jesteś?
- Odejdź stąd! - krzyknął wściekle.
- O co ci chodzi? Nie rozumiem ciebie.
Wyszedł zza drzewa i spojrzał na nią wrogo.
- Dlaczego kłamiesz? Po co ci to? - zapytał.
- Może powiesz mi o co chodzi?
- Okłamałaś mnie i moją rodzinę! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś nieśmiertelna?! I do tego starsza od nas? Ode mnie?
- Elijah... Ja nie mogłam ci o tym powiedzieć, bo... bo przyzwyczaiłam się, że jestem sama, że nauczyłam się ukrawać to wszystko.
- Jesteś kłamczuchą! Jak mam ci zaufać? - dodał cicho.
- Nie musisz - szepnęła. Podeszła do niego i dotknęła jego policzka - zapomnisz mnie. Zapomnisz wszystko związane ze mną. A na moje miejsce wkroczy inna dziewczyna, która będzie moim przeciwieństwem. Do zobaczenia, Elijah - pocałowała go w usta i zniknęła.
Reyna nagle ocknęła się. Leżała na podłodze i ciężko oddychała. Wstała i podeszła do lustra. Naprawdę było z nią coraz gorzej. Męczyła się jak człowiek po biegu mimo, że nic wyczerpującego nie robiła.
Przeczesała palcami włosy i zauważyła coś dziwnego.
- Niemożliwe - złapała w dwa palce siwiejący kosmyk włosów.
- Stefan? Damon? - Elena weszła do mieszkania starszego Salvatore'a - jest tu ktoś?
- Elena! - podbiegła do niej Caroline - gdzieś ty się podziewała?
- Byłam zamknięta w Mystic Falls - powiedziała Gilbert.
- Ale jak? - zapytał Stefan.
- Opowiem wam wszystko... - mówiła im o tym jak została zamknięta, kto ją uratował i kim byli ci ludzie.
- Tatia Petrova żyje? - odezwał się Stef - jak?
- Nie mam pojęcia. Andrea powiedziała tylko, że zemsty nic nie powstrzyma, nawet śmierć. A! Enzo wiedział o Tatii. Kto to w ogóle jest Enzo? - zapytała.
- Przyjaciel Damona - wyjaśniła Caroline - ale serio on wie?
- No tak. Ale jest coś jeszcze: Aleksy i Andrea, to rodzeństwo Silasa. No i jeszcze Reyna, ona także.
- Ta blondynka, za którą łazi Enzo?
- Tak, Stefan - westchnęła ciężko - jestem zmęczona.
- A Damon?
- Może jutro, co? Naprawdę nie mam siły.
- Dobrze. Chodź pokażę ci twoją sypialnię.
Następnego dnia Klaus miał spotkać się z Marcelem. Siedział w Rousseau's i czekał. Kiedy wampir pojawił się był nawet w dobrym humorze, co mogło być powodem postępów Daviny.
- Przyjacielu, coś taki wesoły? - zapytał Nik.
- O tak. Wstałem rano i stwierdziłem, że to dobry dzień - uśmiechnął się.
- Cieszę się.
Rozmawiali tak przez kilkanaście minut. Ale dobry nastrój popsuł jeden telefon.
- Tak? - odebrał Marcel. Wsłuchał się w to co mówi inny wampir. - Jak to uciekła? Kiedy? Macie ją znaleźć i to jak najszybciej - rozłączył się.
- Co się stało?
- Jedna wampirzyca mi uciekła. Muszę ją odnaleźć - skłamał tak gładko, że sam był pod wrażeniem.
Ale Pierwotny się nie nabrał.
- Pomóc ci?
- Nie trzeba. Mam swoich ludzi. Do zobaczenia - wyszedł pośpiesznie z restauracji.
Dziewczyna biegła przez las. Czuła instynktownie gdzie ma biec. Była już tak zmęczona, że oparła się o drzewo i usiadła ziemi. Oddychała ciężko. No cóż... w końcu biegła bardzo długo.
Usłyszała szelest liści. Momentalnie poderwała się na równe nogi. Nagle ktoś przygwoździł ją do drzewa.
- Kim ty jesteś? - zapytał brunet.
Davinie przypominał tego chłopaka, którego rysowała na strychu.
- Kim ty jesteś? - zapytała czarownica.
Pierwotny jeszcze mocniej zacisnął palce na jej szyi. Po sekundzie poczuł przerażający ból w głowie i zaczął krztusić się krwią.
- Wiedźma - szepnął.
- Kim ty jesteś?! - krzyknęła i połamała mu kość.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytał z drwiącym uśmieszkiem - przestań, to ci powiem.
- No, czekam - Claire zakończyła zaklęcie
- Kol Mikaelson - ukłonił się jak dżentelmen, mimo tego, że nim nie był.
- To ilu jeszcze Pierwotnych jest w tym mieście? - warknęła.
- Ja, Elijah, Klaus, Rebekah i Finn, czyli pięciu. A co?
- Nic - Pierwotny odwrócił się, chcąc odejść - a ty gdzie?
- W przeciwieństwie do ciebie mam coś lepszego do roboty niż ucieczka. Nie próbuj walczyć z moją rodziną, Davino Claire. Pamiętaj, że musisz dokończyć żniwa, bo on ci nie daruje.
- Skąd wiesz? - zapytała, ale jego już nie było.
Rebekah Mikaelson była na zakupach. Właśnie wybierała sukienkę kiedy poczuła za sobą powiew powietrza.
- Witaj, Bekah! Miło cię widzieć! - odezwała się Katherine drwiącym głosem.
- Czego chcesz?
- Powiedz Klausowi, że Elena się odnalazła. I ma się wywiązać z naszej umowy. Pozdrów Elijah - dodała na odchodnym.
- Czego ta Pierce nie wymyśli... - szepnęła Mikaelson





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz