niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 11

Wyjeżdżam, więc mnie nie będzie i rozdział dodaję teraz.
Miłego czytania i zapraszam do komentowania
___________________________________
Nowy Orlean

Jakiś wampir dzisiaj rano przyniósł zaproszenie. Zaproszenie na bal do Mikaelsonów. A z tyłu był dopisek:
 "Chciałbym zawrzeć pokój
Klaus"
 Nie było rady, Marcel musiał kupić garnitur, ponieważ w sobotę impreza.
 - Diego - zawołał przyjaciela - przypilnuj tu wszystkiego, ja muszę wyjść na kilka godzin.
 - Oczywiście, Marcel.
 Wyszedł z posiadłości i skierował się w stronę samochodów.

 Rebekah Mikaelson biegała po całym domu, aby przypilnować dekoratorów. Nie miała nawet czasu, aby kupić sukienkę, co tylko potęgowało jej zdenerwowanie.
 - Bekah! - usłyszała głos najmłodszego z braci.
 - Nie mam czasu, Kol!
 - Ale kupiłem ci sukienkę - jęknął.
 Takim jęczeniem potrafił zwrócić uwagę całego rodzeństwa od niepamiętnych czasów.
 - Ty... kupiłeś mi sukienkę? - blondynka była w niemałym szoku.
 - Pomyślałem, że nie będziesz mieć czasu - podał jej pokrowiec - mam nadzieję, że ci się spodoba.
 Panna Mikaelson pewnym ruchem rozsunęła zamek. Jej oczom ukazała się czerwona sukienka.
 - Kol, jedno pytanie: skąd wiedziałeś, że ta będzie mi się podobać? - Mikaelson nie ukrywała wzruszenia.
 - Pomogła mi jedna dziewczyna, ale to nie wszystko - z torby którą położył na podłodze wyciągnął pudełko - chyba będą pasować - podał pudełko siostrze.
 Spojrzała do niego i aż chciało jej się płakać. W środku były beżowe buty, które już od dawna chciała kupić.
 - Nie wiem co powiedzieć - głos się jej załamywał.
 - Czekaj z tym płaczem, Rebekah. Mam coś jeszcze - ponownie sięgnął do torby. Tym razem wyciągnął pudełeczko na biżuterię - znam się tylko na biżuterii dla kobiet, więc na pewno będzie się podobać - puścił jej oczko.
 Nie czekając, ani chwili dłużej uchyliła wieczko pudełka. Tym razem łzy popłynęły po jej policzkach. Kol naprawdę znał się na biżuterii.
 Rebekah dokładnie obejrzała kolię ze srebra, a następnie wzięła do rąk bransoletkę i kolczyki.
 - I jeszcze zaprosiłem Stefana w twoim imieniu. Jakby co, zgodził się - najmłodszy z braci Mikaelson opuścił salon, kierując się po schodach do swojej sypialni.
 A Rebekah? Rebekah zaniosła rzeczy na bal do swojego pokoju i ponownie zajęła się przygotowaniami.

Mystic Falls w pensjonacie Salvatore'ów

 Elena Gilbert dochodziła do siebie, co nie było łatwe. Czasem czuła ogromny głód i nie mogła go opanować póki Andrea nie skręciła jej karku.
 Co się tyczy Andrei... to ona wcale nie była taka miła na jaką wyglądała. Przez te kilka dni nawet nie okazała ani krzty dobroci wobec Eleny czy własnego brata. Jednym słowem: suka. Zimna, wyrachowana suka.
 Jej brat za to był jej przeciwieństwem. Uśmiechnięty i pogodny, starał się pomóc Elenie, ale za tym kryła się ciekawość. Ciekawość, jak powstają sobowtóry. Aleksy doskonale wiedział o klątwie, ale interesowało go jedynie to jak ona się utrzymuje w jednym rodzie bez przenoszenia na drugi.
 - Dalej jesteś głodna? - zapytał brunet.
 - Nie aż tak jak na początku - uśmiechnęła się słabo.
 - To dobrze. Nie możemy tu długo przesiadywać. Andrea chce jak najszybciej być w Nowym Orleanie.
 - Co jej tak się śpieszy?
 - W przesilenie zimowe Silas i Reyna mają urodziny, ale jako, że są nieśmiertelni, to mają na zawsze 21 lat. Musimy wepchnąć im do gardeł lekarstwo i ich jakoś połączyć. Ja i Andrea jesteśmy tylko o rok od nich młodsi i nie mamy zamiaru się połączyć.
 - Połączyć? Co to znaczy?
 - Podczas połączenia nasza siła jest sprawdzana. Co prowadzi do tego, że słabszy umiera i oddaje całą swoją moc temu drugiemu.
 - Jeśli Silas połączy się z Reyną to... kto zginie?
 - Oboje są równie potężni. Trudno określić.
 - Aleksy! - usłyszeli krzyki jego siostry.
 - Muszę już iść. Pa, Eleno - wyszedł z jej pokoju.

Nowy Orlean

 - Kolejna sukienka? Co tym razem?
 - Bal u Mikaelsonów, bracie. Zostałam zaproszona przez Kola.
 - Dlatego po zajęciach nie wróciłaś do domu! Powiedz szczerze, czujesz coś do niego? - Silas był wyraźnie zaciekawiony tym co odpowie mu siostra.
 - Nie. Jest dla mnie tylko przyjacielem, nikim więcej.
 - A chciałabyś by było coś więcej?
 - O co ci chodzi, Silas?
 - Jestem ciekawy tym co między wami jest. Ty się o niego troszczysz, a on o ciebie. To dziwne.
 - To nie jest dziwne, Silas! Przez tysiąc lat nie miałam nadziei, że coś może się zmienić w moim popieprzonym życiu! Byłam sama ponad tysiąc lat, bo ty postanowiłeś działać na własną rękę. Potem pojawił się Kol. Był zagubiony i przerażony tym czym się stał. Pomogłam mu to zrozumieć, ponieważ jego rodzeństwo miało go głęboko w dupie, aż nie był im potrzebny. Potem został zasztyletowany przez Łowców. A w kolejnych stuleciach rodzeństwo odsuwało go od siebie, Klaus go tyle razy zasztyletował, że już dawno straciłam rachubę. Ich relacje nie są dziwne, tylko chore! Kol to zrozumiał już dawno, ja także, więc staramy się siebie nie ranić. I to ma być niby dziwne?!
 Silasa zatkało. Tak po prostu go zatkało.
 Kiedy Reyna odłożyła swoją sukienkę do szafy, wyszła wściekła z pokoju.

W tym samym czasie w pokoju dziewcząt z Mystic Falls

 Caroline usłyszała pukanie do drzwi. Wstała i podeszła, aby je otworzyć. Nikogo nie było za drzwiami, ale na progu były trzy koperty.
 - Dziewczyny! Patrzcie - podała im zaproszenia.
 - Kolejny bal? - Bonnie czytała zaproszenie.
 - Najwyraźniej - mruknęła pod nosem Elena - Care, masz dopisek z tyłu.
 - Uwaga! Czytam:
 "Caroline!
 Mam nadzieję, że będziesz mi towarzyszyć na balu
 Klaus".
 - Nie masz zbytniego wyboru, Caroline. Elena idzie z Damonem, Ja z Jeremy'm, a Stefan napewno z Rebekhą.
 - Chyba pójdę z nim. Wcale on źle nie tańczy - mruknęła smutno panna Forbes.




1 komentarz: