środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 12

Nowy Orlean

 Caroline pomagała Bonnie i Elenie ubrać ich sukienki.
 Bonnie wybrała sobie zieloną sukienkę, a do niej szpilki, kolię ze szmaragdem i kolczyki. Za to Elena kupiła skromną różową sukienkę, szpilki i łańcuszek ze srebra. Caroline ubrała piękną granatową sukienkęszpilki na platformie, kolię, bransoletę i kolczyki.
 - Dziewczyny? - do pokoju zajrzał Damon - już gotowe?
 - Tak, możemy iść - odpowiedziała słodko Elena.
 Wyszli z mieszkania Salvatore'a i Gilberta. Chłopcy otworzyli drzwi od samochodów i pomogli wejść dziewczynom.
 - Caroline, wszystko dobrze? - zapytał Stefan kiedy zaparkowali przed rezydencją.
 - Wszystko gra - odpowiedziała uśmiechając się szczerze - tylko, no wiesz Klaus - westchnęła.
 - Nie moja wina, że Tyler jest dupkiem - zachichotał.
 - Stefan! - Uderzyła go w głowę.
 - Gołąbeczki! - zagruchotała Bonnie - idziemy.
 Udali się do frontowych drzwi, które co rusz były otwierane przez odźwiernych. Kiedy weszli do środka aż ich zamurowało.
 Cały hol był w światłach i kwiatach, a na podłogę wyścielał czerwony dywan
 - No... - zaczęła Elena - Pierwotni się postarali.
 - Zgadzam się z tobą, skarbie - szepnął Damon.
 Zauważyli Pierwotnych, rozmawiających z jakimś murzynem. Kiedy Caroline skierowała wzrok na Klausa, on jakby czując je obrócił głowę w jej stronę. Powiedział coś do ciemnoskórego i podszedł do Caroline.
 - Kochana, wyglądasz pięknie.
 - Dziękuję - odpowiedziała machinalnie
 - Stefanie, idź do Rebekhi. Już nie może się doczekać - uśmiechnął się w jego stronę.
 Kiedy tamten odszedł Damon zapytał:
 - Nie widzę tu Kola. Gdzie on jest?
 - Pojechał po swoją partnerkę - wzruszył ramionami i poprowadził Caroline do mężczyzny, z którym wcześniej rozmawiał.
 - Kol i dżentelmen nie idą ze sobą w parze - mruknął Jeremy.
 - Nie bądź taki, Jer - usłyszeli za sobą rozbawiony głos.
 - Cześć Kol - powiedziała spokojnie Elena
 Dopiero po chwili zobaczyli z kim przyszedł.
 Dziewczyna miała na sobie czarną suknię, która idealnie podkreślała jej nienaganną figurę. Szpilki, które założyła mieniły się za każdym jej ruchem, a naszyjnik i kolczyki podkreślały kolor jej oczu. W rozpuszczonych blond włosach miała wpięty srebrny grzebień.
 - My już idziemy - uśmiechnął się chytrze i poprowadził swoją partnerkę w stronę parkietu.
 - Uwaga - krzyknął Elijah, stukając w kieliszek - w naszej rodzinie istnieje tradycje, że każdy bal zaczynamy walcem.
  - Wspomnienia wracają - parsknął Damon.
 Elena zachichotała i pozwoliła się poprowadzić Damonowi.
 Na początku wszystko wyglądało normalnie. Każdy tańczył z kim przyszedł, ale kiedy nadeszła zmiana partnerów, kilku osobom to się nie spodobało.

 - Co za zaszczyt! Wiedźma Bennett tańczy ze mną - Kol uśmiechnął się zjadliwie.
 - Uwierz, że nie mam ochoty z tobą przebywać - odpowiedziała spokojnie Bonnie.
 - Wiesz, co Bonnie? Nie lubię cię i ty nie lubisz mnie, więc może niech zostaną między nami wrogie relacje, hm? Po balu spróbuję cię zabić, a ty mnie po torturujesz. Jestem ciekawy ile wytrzymasz - szepnął jej słodko do ucha.
 Bonnie zadrżała ze strachu i wyplątała się z objęć Pierwotnego. Posłała mu zjadliwe spojrzenie i poszła na drugą stronę sali.

 - Caroline. skąd znasz Klausa? - zapytał wielce ciekawy Marcel.
 - Przyjechał kiedyś do mojego miasteczka, aby dorwać Katherine Pierce i odnaleźć jej sobowtóra. Potem złamał tę swoją klątwę i wyjechał. Potem znowu wrócił - streściła mu tak mniej więcej jak to wyglądało.
 - Rozumiem - uśmiechnął się czarująco i dalej tańczył z panną Forbes.

 - Już ci się znudził Matt, że ponownie uganiasz się za Stefanem?
 - Nie powinno, to cię obchodzić, Damon - syknęła Rebekah.
 - Tak na marginesie, piękna suknia.
 - Dziękuję.

 Elijah przyglądał się nowej partnerce. Miał dziwne wrażenie, że gdzieś już ją widział. Nie w Nowym Orleanie, ale wcześniej.
 - Czemu mi się przyglądasz? - zapytała blondynka - patrzysz tak jakbyś widział ducha.
 - Mam dziwne wrażenie, że cię skądś znam - odpowiedział.
 - Może gdzieś widziałeś mnie na mieście? Studiuję tutaj...
 Nie dokończyła, bo nagle szkło w oknach się rozpadło i zaczęła się strzelanina. Wszędzie latały pociski z werbeną lub drewniane. Elijah dostał jednym w serce.
 - Elijah? Słyszysz mnie - krzyknęła dziewczyna - Elijah!
 Ale on zaczął jakby zasypiać. Powoli tracił kontakt z rzeczywistością i odpływał w dalekie wspomnienie:

 Były to pierwsze lata egzystencji Pierwotnych. Elijah, Rebekah i Niklaus trzymali się razem tak jak sobie obiecali, a Kol i Finn uciekli gdzieś do Europy.
 Po jakimś czasie Elijah otrząsnął się po stracie Tatii i zaczął żyć w miarę normalnie. Dopóki nie poznał innej kobiety.
 Była ona zupełnym przeciwieństwem Tatii. Miała blond włosy i niebieskie oczy, wyglądała na taką, która wie czego chce. Ubierała się również o wiele bogaciej niż Petrova.
 Pewnego dnia odważył się do niej podejść.
 - Witaj, jestem Elijah - ukłonił się chłopak.
 - Jestem Reyna - uśmiechnęła się uprzejmie.

W tym samym czasie...

 Klaus wyprowadził szarpiącą się Caroline z posiadłości i sam wrócił, aby sprawdzić co się dzieje.
 Nie zdążył się nawet rozglądnąć kiedy usłyszał imię brata wykrzykiwane przez jakąś dziewczynę.
 - Rebekah! Gdzie jesteś?
 - Klaus, Elijah śpi, Kol gdzieś zniknął, Finn pomaga Marcelowi. Nie wiem co się dzieje - zaszlochała.
 - Nie płacz, siostro. Dowiem się kto zniszczył nasz bal. Nie martw się - uśmiechnął się do niej - gdzie jest Stefan?
 - Wyprowadza razem z Damonem i Jeremy'm ludzi na zewnątrz i wymazuje pamięć. Może im pomożesz?

 - Dobry pomysł, ale nie mogę. Muszę pomówić z Marcelem...

 - Mikaelson! Puść mnie! - krzyczała Bonnie.
 - Nie rozumiesz, że mogłaś zginąć? Masz u mnie dług wdzięczności.
 - Ok. Ale mnie puść!
 Postawił ją na podjeździe i zmierzył ją wzrokiem.
 - Nie podziękujesz?
 - Dziękuję - mruknęła zjadliwie i odeszła w stronę swoich przyjaciół.

 - Elijah! - usłyszał krzyk.
 - Znam cię - szepnął słabo - jesteś Reyna.
 - Pamiętasz - szepnęła przestraszona.
 - Co się stało? - zobaczyli jak Kol idzie do nich - och, brachu, trafili cię w serce.
 Brunet popatrzył na swój tors. Na koszuli miał krew oraz dziurę w miejscu gdzie jest serce.
 - Wyciągnęłam kiedy byłeś nieprzytomny - odpowiedziała blondynka na jego nieme pytanie.
 - Dlaczego cię nie pamiętałem?
 Reyna i Kol popatrzyli po sobie.
 - Za niedługo przypomnisz sobie wszystko - mruknęła dziewczyna - muszę już iść.
 Wstała i szybko wyszła z posiadłości.
 - Co się tutaj stało?
 - Nie wiadomo. Nagle wyleciały wszystkie okna i zaczęły latać pociski. Em... Tylko nikomu nie rozpowiadaj - szepnął Kol do brata - uratowałem Bennett. Prawie w nią trafiło.
 - Jestem w szoku. Co ona na to?
 - Popatrzyła na mnie jak na wariata, ale podziękowała. Szkoda, że bal się tak potoczył. Miałem ją ścigać i postraszyć - wydął wargi jak małe dziecko na, co Elijah się zaśmiał.
 Po sekundzie Kol do niego dołączył.

 - Wszyscy cali? - odezwała się Caroline.
 - Chyba tak - mruknął Stefan.
 - Bonnie? Czemu tak dziwnie patrzysz? - zapytała Elena.
 - Pewnie jest w szoku po tym jak Kol ją uratował - warknął Jeremy i poszedł do samochodu.
 - O co mu chodzi?
 - Elena, wiesz, że on nienawidzi Kola. A on uratował mnie, więc...
 - Rozumiem. Pojadę z nim do mieszkania. Może jutro się uspokoi - starszy Salvatore wsiadł do samochodu i odjechał.
 - My też już wracajmy - zaproponował Stefan i otworzył auto.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz