Caroline
Mystic Falls
"Hej tu Elena, zostaw wiadomość"
- Dalej nie odbiera? - zapytał Stefan.
- Nie. Cały czas włącza się poczta głosowa - odpowiedziałam rozdrażniona.
- To zadzwoń do małej wiedźmy Bennett - do salonu wszedł Damon.
Spróbowałam zadzwonić do drugiej przyjaciółki.
"Hej tu Bonnie Bennett, zostaw wiadomość".
- Znowu to samo - pożaliłam się.
- Co "znowu to samo"? - usłyszałam dobrze znany sobie głos.
- Elena - podbiegłam do niej i przytuliłam - gdzieś ty była?! Martwiłam się!
- Spokojnie Caroline. Jestem cała i zdrowa.
- Wiesz może gdzie jest Bennett? - zapytał straszy Salvatore.
- Oh... Zaraz tu będzie. Poszła po walizki - uśmiechnęła się i wyszła z salonu.
Elena Gilbert nie zachowuje się jak Elena Gilbert. Mówi nawet z dziwnym akcentem.
- Ok. To było dość dziwne, nawet jak na Elenę - powiedział Stefan.
- Masz rację - szepnęłam.
Następny dzień, droga między Nowym Orleanem a Mystic Falls
Jechałam razem z Stefanem, ponieważ żadne z nas nie chciało być w pobliżu Eleny. Emanowała z niej dziwna energia. Ale Damon i cała reszta nic nie zauważyła. Nawet Bonnie, która jest przecież czarownicą, a powinna coś zauważyć. Moje rozmyślania przerwał telefon.
- Halo?
- Witaj, Caroline Forbes - usłyszałam głos Stefana, ale to nie mógł być Stefan, bo on siedział obok mnie.
- Silas - wykrztusiłam. Stefan spojrzał na mnie zmartwiony.
- Kontynuuj - szepnął bardzo cicho.
- Jestem w Mystic Falls i nikogo tu nie ma. Nawet Łowcy. Gdzie jesteście?
- Wyjechaliśmy na studia - rzuciłam sarkastycznie. Usłyszałam ciche prychnięcie z telefonu.
- Cicho bądź - szepnął Silas, ale i tak go usłyszałam - gdzie jesteście? - powtórzył pytanie.
- Po co ci to - warknęłam.
- Chcę pomóc - rzygać mi się chce już od tej rozmowy.
- Kłamiesz - i się rozłączyłam.
Stefan nic nie powiedział, ale w jego spojrzeniu widziałam troskę i zmartwienie. Aż dziw, że jest sobowtórem takiego potwora jak Silas.
- Prześpij się Care. Obudzę cię jak będziemy na miejscu, ok?
- Ok - ułożyłam się w miarę wygodnie i zasnęłam.
Sen nie miał sensu. Raz byłam w grocie pod MHS, a raz w grobowcu Silasa.
- Caroline, Caroline obudź się - powiedział Stef.
- Już jesteśmy?
- Tak. Czas zobaczyć nasz akademik - uśmiechnął się po "stefanowemu".
- Jest reszta?
- Wyprzedziłem ich o jakieś pięć minut - puścił mi oczko.
- Stefan - uderzyłam go w pierś - jesteś szalony i za to cię lubię - zaśmiałam się, a on zawtórował mi.
Poczekaliśmy jeszcze chwilkę na resztę.
W końcu nadjechał samochód Damona. Najpierw wysiadła Elena, a następnie Damon, Bonnie i Jeremy.
- Wreszcie wyrwaliśmy się z Mystic Falls - powiedziałam przytulając moje przyjaciółki.
- Wreszcie i nareszcie - westchnęła Bonnie.
- Dziewczyny, to idziemy zobaczyć akademik? - zapytał młodszy z braci Salvatore.
- Jasne - krzyknęłyśmy.
- To my z Jerem obejrzymy nasze męskie mieszkanie - rzekł Damon z naciskiem na słowo "męskie".
- Spotkamy się pod akademikiem - rzuciła Elena.
- Ok.
Damon z Jeremy'm poszli sobie, a my w końcu mogliśmy wejść do akademika. Złożyło się (tak złożyło się, na pewno), że ja, Elena i Bonnie miałyśmy pokój obok Stefana, a on musiał być z jakimś chłopakiem - chyba Enzo - w pokoju.
Pokój był ogromny. Jedna ze ścian była cała szklana, a reszta była w kremowo-kawowych barwach. Trzy pojedyncze łóżka z błękitną i białą pościelą, stały po lewej od drzwi frontowych, a po prawej były drzwi prowadzące do łazienki. Sama łazienka była całkowicie biała, poza jasno niebiekimi szafkami, srebrnym prysznicem i kremową wanną. Umywalka, toaleta, wieszaki na ręczniki, ściany i podłoga wszystko to było białe.
- Zajmuję łóżko koło okna - krzyknęłam.
- Caroline! - zrugały mnie dziewczyny.
- Trzeba być szybszym - pokazałam im język.
Rozpakowałyśmy się szybko. Poszłam po Stefana.
- Stefan - zapukałam do drzwi i uchyliłam je.
To co zobaczyłam zbiło mnie z nóg.
Stefan leżał z skręconym karkiem, a tamten chłopak siedział sobie spokojnie w fotelu.
- Kim ty jesteś? - wykrztusiłam.
- Lorenzo, ale możesz mi mówić Enzo. Wiesz gdzie znajdę Damona Salvatore?
- Po co ci on? - to bardzo zły dzień.
- Stare porachunki - usłyszałam, że Stef łapie powietrze.
- Ty - warknął w stronę Enza.
- Spokojnie. Ty się Stefan nie denerwuj, a ty pójdziesz z nami na spotkanie, ok?
- Mi to pasuje - uśmiechnął się.
- Stefan?
- Dobra, ale bez rozróby.
Wyszliśmy z akademika. Dziewczyny już stały, rozmawiając z Damonem i Jerem. Ruszyłam przodem, Stefan obok mnie, a Lorenzo za nami.
- O, już jesteście... - starszemu Salvatore'owi zabrakło słów na widok Enzo.
- Długo się nie widzieliśmy, kolego - powiedział brunet z morderczym uśmiechem.
- Enzo, jak to możliwe...?
- Sam nie wiem. Nie pamiętam, ale coś kazało mi cię odszukać i pogodzić się z tobą. Więc, przebaczam ci, że zostawiłeś mnie na pewną śmierć.
- Przepraszam cię, że nawet nie próbowałem cię ratować.
- Przeprosiny przyjęte - podali sobie ręce.
- A tak w ogóle co tutaj robisz.
- Postanowiłem pójść na studia. A ty?
- Przypilnować dzieciaki.
Podniosłam jakiś kamyk i rzuciłam nim w niego.
- Sam jesteś dzieciak - Jeremy nie mógł powstrzymać chichotu.
I potoczyła się salwa śmiechu.

______________________________
- Ok. To było dość dziwne, nawet jak na Elenę - powiedział Stefan.
- Masz rację - szepnęłam.
Następny dzień, droga między Nowym Orleanem a Mystic Falls
Jechałam razem z Stefanem, ponieważ żadne z nas nie chciało być w pobliżu Eleny. Emanowała z niej dziwna energia. Ale Damon i cała reszta nic nie zauważyła. Nawet Bonnie, która jest przecież czarownicą, a powinna coś zauważyć. Moje rozmyślania przerwał telefon.
- Halo?
- Witaj, Caroline Forbes - usłyszałam głos Stefana, ale to nie mógł być Stefan, bo on siedział obok mnie.
- Silas - wykrztusiłam. Stefan spojrzał na mnie zmartwiony.
- Kontynuuj - szepnął bardzo cicho.
- Jestem w Mystic Falls i nikogo tu nie ma. Nawet Łowcy. Gdzie jesteście?
- Wyjechaliśmy na studia - rzuciłam sarkastycznie. Usłyszałam ciche prychnięcie z telefonu.
- Cicho bądź - szepnął Silas, ale i tak go usłyszałam - gdzie jesteście? - powtórzył pytanie.
- Po co ci to - warknęłam.
- Chcę pomóc - rzygać mi się chce już od tej rozmowy.
- Kłamiesz - i się rozłączyłam.
Stefan nic nie powiedział, ale w jego spojrzeniu widziałam troskę i zmartwienie. Aż dziw, że jest sobowtórem takiego potwora jak Silas.
- Prześpij się Care. Obudzę cię jak będziemy na miejscu, ok?
- Ok - ułożyłam się w miarę wygodnie i zasnęłam.
Sen nie miał sensu. Raz byłam w grocie pod MHS, a raz w grobowcu Silasa.
- Caroline, Caroline obudź się - powiedział Stef.
- Już jesteśmy?
- Tak. Czas zobaczyć nasz akademik - uśmiechnął się po "stefanowemu".
- Jest reszta?
- Wyprzedziłem ich o jakieś pięć minut - puścił mi oczko.
- Stefan - uderzyłam go w pierś - jesteś szalony i za to cię lubię - zaśmiałam się, a on zawtórował mi.
Poczekaliśmy jeszcze chwilkę na resztę.
W końcu nadjechał samochód Damona. Najpierw wysiadła Elena, a następnie Damon, Bonnie i Jeremy.
- Wreszcie wyrwaliśmy się z Mystic Falls - powiedziałam przytulając moje przyjaciółki.
- Wreszcie i nareszcie - westchnęła Bonnie.
- Dziewczyny, to idziemy zobaczyć akademik? - zapytał młodszy z braci Salvatore.
- Jasne - krzyknęłyśmy.
- To my z Jerem obejrzymy nasze męskie mieszkanie - rzekł Damon z naciskiem na słowo "męskie".
- Spotkamy się pod akademikiem - rzuciła Elena.
- Ok.
Damon z Jeremy'm poszli sobie, a my w końcu mogliśmy wejść do akademika. Złożyło się (tak złożyło się, na pewno), że ja, Elena i Bonnie miałyśmy pokój obok Stefana, a on musiał być z jakimś chłopakiem - chyba Enzo - w pokoju.
Pokój był ogromny. Jedna ze ścian była cała szklana, a reszta była w kremowo-kawowych barwach. Trzy pojedyncze łóżka z błękitną i białą pościelą, stały po lewej od drzwi frontowych, a po prawej były drzwi prowadzące do łazienki. Sama łazienka była całkowicie biała, poza jasno niebiekimi szafkami, srebrnym prysznicem i kremową wanną. Umywalka, toaleta, wieszaki na ręczniki, ściany i podłoga wszystko to było białe.
- Zajmuję łóżko koło okna - krzyknęłam.
- Caroline! - zrugały mnie dziewczyny.
- Trzeba być szybszym - pokazałam im język.
Rozpakowałyśmy się szybko. Poszłam po Stefana.
- Stefan - zapukałam do drzwi i uchyliłam je.
To co zobaczyłam zbiło mnie z nóg.
Stefan leżał z skręconym karkiem, a tamten chłopak siedział sobie spokojnie w fotelu.
- Kim ty jesteś? - wykrztusiłam.
- Lorenzo, ale możesz mi mówić Enzo. Wiesz gdzie znajdę Damona Salvatore?
- Po co ci on? - to bardzo zły dzień.
- Stare porachunki - usłyszałam, że Stef łapie powietrze.
- Ty - warknął w stronę Enza.
- Spokojnie. Ty się Stefan nie denerwuj, a ty pójdziesz z nami na spotkanie, ok?
- Mi to pasuje - uśmiechnął się.
- Stefan?
- Dobra, ale bez rozróby.
Wyszliśmy z akademika. Dziewczyny już stały, rozmawiając z Damonem i Jerem. Ruszyłam przodem, Stefan obok mnie, a Lorenzo za nami.
- O, już jesteście... - starszemu Salvatore'owi zabrakło słów na widok Enzo.
- Długo się nie widzieliśmy, kolego - powiedział brunet z morderczym uśmiechem.
- Enzo, jak to możliwe...?
- Sam nie wiem. Nie pamiętam, ale coś kazało mi cię odszukać i pogodzić się z tobą. Więc, przebaczam ci, że zostawiłeś mnie na pewną śmierć.
- Przepraszam cię, że nawet nie próbowałem cię ratować.
- Przeprosiny przyjęte - podali sobie ręce.
- A tak w ogóle co tutaj robisz.
- Postanowiłem pójść na studia. A ty?
- Przypilnować dzieciaki.
Podniosłam jakiś kamyk i rzuciłam nim w niego.
- Sam jesteś dzieciak - Jeremy nie mógł powstrzymać chichotu.
I potoczyła się salwa śmiechu.

______________________________
CZYTAM=KOMENTUJĘ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz