- Pójdę otworzyć - powiedziała blondynka, kiedy zabrzęczał dzwonek - witaj Enzo.
- Hej. Ja w sprawie... - zaczął.
- Wiem. Chodź. Andrea jak na razie nie może chodzić.
- Rozumiem.
Weszli do salonu. Nieśmiertelna dłonią wskazała, żeby usiadł.
- Ponoć już wiesz jak stoimy za sprawą z Katherine, tak?
- Słuchaj, Enzo - zaczęła ostrożnie i powoli - kiedy mówiłam, że jej nie wyczuwam podejrzewałam coś złego. I sprawdziło się.
- To nie prawda - zaprzeczył gwałtownie - to nie może być prawda! - krzyknął i poderwał się.
- Spokojnie - szepnęła Reyna, patrząc mu w oczy.
- Ale, dlaczego? - zapytał głucho.
- Nie wiem. Proszę nie wyłączaj uczuć. Pomścimy ją razem. Obiecuję - Reyna przytuliła go, a ten się rozpłakał.*
Silas przekazał informację Pierwotnym o śmierci Katherine. Teraz wszyscy wiedzieli, że Qetsiyah chce zniszczyć sobowtóry. Więc trzeba ochronić Stefana i Elenę.
Silas przekazał informację Pierwotnym o śmierci Katherine. Teraz wszyscy wiedzieli, że Qetsiyah chce zniszczyć sobowtóry. Więc trzeba ochronić Stefana i Elenę.
Dawni kochankowie w przeciągu paru dni wprowadzili się do posiadłości Pierwotnych. Oczywiście, że Stefan zamieszkał z Rebekhą, a Elena sprowadziła Damona.
Mimo iż wszystko było zrobione tak, aby nikt nie przedostał się do posiadłości bez wiedzy Pierwotnych, to i tak Qetsiyah była kilka kroków przed nimi. Już miała plan jak zniszczyć ich wszystkich bez wyjątku.
- Myślisz, że uda nam się ją przechytrzyć? - zapytał Kol Reyny kiedy przyszła go odwiedzić.
- Nie wiem. Przez dwa tysiące lat planowała swoją zemstę. Nie wykluczone, że przewiduje nasz ruchy i to w takim stopniu, w którym nie podejrzewalibyśmy tego nigdy.
- Zabije nas?
- Prawdopodobnie.
- Chcesz walczyć?
- Kol, jestem nieśmiertelną. Będę walczyć do ostatniego tchu. Silas również. Jak i ty i twoje rodzeństwo.
- Ale czemu ta wiedźma chce zniszczyć sobowtóry?
- Bo w naturze nie może być powtórzeń. A ona zachwiała całą równowagę świata. I chce ją przywrócić.
- Wilkołaki zaatakowały miasto! - krzyknął jeden z wampirów.
- Zaczęło się - mruknęła Reyna i wybiegła z posiadłości - Silas! - wbiegła do swojego domu.
- Wiem. Wojna.
- Gdzie Andrea?
- Nie może się ruszyć przez tę kostkę. A wiesz, że nasza krew nie uzdrawia jak wampirów. Plus nie mamy czasu, aby prosić Pierwotnych. Amaro jesteś gotowa? - zapytał swoją ukochaną.
- Jestem. Nie dam tej wiedźmie wygrać. Nie tym razem.
- I to mi się podoba!
Wszyscy Pierwotni byli gotowi do wojny. Choć Klaus nie był w najlepszej formie po stracie Caroline, to i tak miał zamiar skopać kilka wilkołaczych tyłków.
Wyszli na ulice, które były opustoszałe. Ludzie zostali ewakuowani przez władze, po to by uniknąć jeszcze większego rozlewu krwi.
- Jakiś plan? - zagadnęła Rebekah.
- Zabić jak najwięcej wilkołaków - powiedział Nik.
- A coś poza tym?
- Zabić Finna.
- Niklaus! - oburzył się Elijah.
- Bezpodstawnie zabił Caroline. A ty co byś zrobił gdyby zabił Reynę? A ty Bekah gdyby zabił Stefana? A jak by zabił Bonnie Kol?
- Rozerwał bym go strzępy - odpowiedział najmłodszy z braci.
- Widzisz Elijah. Więc nawet go nie broń, tylko pozwól zginąć.
- Czy dobrze robimy, że teraz wytaczamy wojnę? - zapytała Tatia.
- Nie powinno to cię interesować - mruknęła chłodno Qetsiyah.
- Niby dlaczego?! Przecież też biorę w niej udział.
- Już nie - powiedziała wiedźma i wbiła kołek prosto w serce Petrovy.
- O co chodzi? - sapnęła.
- Wkurzałaś mnie już od dłuższego czasu - wyjaśniła już martwemu sobowtórowi.
- Następny krok? - zapytał Jackson.
- Atak. Zabijcie każdego kto stanie wam na drodze do sobowtórów.
Potem rozpętało się piekło. Wilkołaki gryzły każdego wampira, który potem umierał w zawrotnym tempie. Nawet Pierwotni ucierpieli.
Po godzinie było już wiadome, że wampiry przegrają z Qetsiyah, ale Klaus się nie poddawał. Utorował sobie drogę do czarownicy i już miał ją zabić kiedy powiedziała:
- Mogę ją przywrócić! Twoją Caroline!
- Haczyk?
- Zabij Andreę.
Mikaelson spojrzał gniewnie na kobietę, ale ją puścił. Pobiegł szybko do domu nieśmiertelnych.
- Klaus? Co tu robisz?
- Wybacz - przyłożył swój nadgarstek do jej ust.
Reyna właśnie wyrwała jednemu z wilków serce, kiedy Silas podbiegł do niej.
- Andrea! Klaus ją ma! Przeszedł na stronę Qetsiyah!
Blondynka szybko się poderwała z ziemi. Spojrzała w stronę hybrydy. Silas miał rację. Trzymał rękę na szyi jej siostry .
- Niklaus, wypuść ją - zaapelował Elijah.
- Nie! Chcę odzyskać Caroline! Obiecałaś mi coś wiedźmo! Zrób to! - krzyknął.
- Gotowe. Spójrz za siebie, ale najpierw zabij ją!
Nik obejrzał się za siebie.
- Caroline.
- Klaus. Nie zabijaj jej - szepnęła.
- Za późno - mrukną i skręcił kark dziewczynie.
- Nie! - krzyknęła przeraźliwie nieśmiertelna.
Wszystkie wilkołaki wokół niej padły martwe.
Elijah szybko załapał dziewczynę w ramiona i nie puścił jej. Przytulił ją mocno.
- Zabiję cię - warknął Silas i zabrał gdzieś Pierwotnego.
- Przestań, idioto! Dałem jej swojej krwi. Przeżyje.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Chciałem odzyskać Caroline. A ty, co zrobiłeś, aby odzyskać Amarę?
- Wszystko co było konieczne. Ale masz pewność, że ją przemieniłeś?
- Tak na 90 %.
- A to 10 %?
- Zawsze jest jakaś nie pewność.
W tym samym czasie Reyna wyrwała się Elijahy. Nie zdążyła dobiec do dawnej narzeczonej brata, kiedy ta odrzuciła ją na bok.
- Nie pokonasz mnie. Nikt mnie nie pokona!
- Nie był bym tego taki pewien - rzucił Klaus i wyrwał serce czarownicy - koniec wojny! Wilkołaki przegrały, my wygraliśmy.
Zawtórowały mu krzyki pełne radości.
Pierwotny podbiegł do Care i przytulił ją.
- Nie zabiłem jej. Nie martw się.
- To dobrze. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Silas podszedł do swojej "martwej" siostry. Wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Reyna z Elijahą byli tuż za nim.
- I co?
- Przeżyje. Będzie tylko wampirem.
- To dobrze - mruknęła Reyna, wtulając twarz w marynarkę swojego chłopaka - może za jakiś czas skoczymy znowu do stadniny, El?
- Co tylko będziesz chciała - pocałował ją w głowę.
- Zaniosę Andreę do jej sypialni i zostanę z nią. Amaro, możesz iść ze mną
- Oczywiście.
Kiedy zniknęli odezwała się blondynka.
- Idę wziąć prysznic.
- Potowarzyszę ci - uśmiechnął.
Zaśmiała się.
- Jak sobie życzysz.
Mimo iż wszystko było zrobione tak, aby nikt nie przedostał się do posiadłości bez wiedzy Pierwotnych, to i tak Qetsiyah była kilka kroków przed nimi. Już miała plan jak zniszczyć ich wszystkich bez wyjątku.
- Myślisz, że uda nam się ją przechytrzyć? - zapytał Kol Reyny kiedy przyszła go odwiedzić.
- Nie wiem. Przez dwa tysiące lat planowała swoją zemstę. Nie wykluczone, że przewiduje nasz ruchy i to w takim stopniu, w którym nie podejrzewalibyśmy tego nigdy.
- Zabije nas?
- Prawdopodobnie.
- Chcesz walczyć?
- Kol, jestem nieśmiertelną. Będę walczyć do ostatniego tchu. Silas również. Jak i ty i twoje rodzeństwo.
- Ale czemu ta wiedźma chce zniszczyć sobowtóry?
- Bo w naturze nie może być powtórzeń. A ona zachwiała całą równowagę świata. I chce ją przywrócić.
- Wilkołaki zaatakowały miasto! - krzyknął jeden z wampirów.
- Zaczęło się - mruknęła Reyna i wybiegła z posiadłości - Silas! - wbiegła do swojego domu.
- Wiem. Wojna.
- Gdzie Andrea?
- Nie może się ruszyć przez tę kostkę. A wiesz, że nasza krew nie uzdrawia jak wampirów. Plus nie mamy czasu, aby prosić Pierwotnych. Amaro jesteś gotowa? - zapytał swoją ukochaną.
- Jestem. Nie dam tej wiedźmie wygrać. Nie tym razem.
- I to mi się podoba!
Wszyscy Pierwotni byli gotowi do wojny. Choć Klaus nie był w najlepszej formie po stracie Caroline, to i tak miał zamiar skopać kilka wilkołaczych tyłków.
Wyszli na ulice, które były opustoszałe. Ludzie zostali ewakuowani przez władze, po to by uniknąć jeszcze większego rozlewu krwi.
- Jakiś plan? - zagadnęła Rebekah.
- Zabić jak najwięcej wilkołaków - powiedział Nik.
- A coś poza tym?
- Zabić Finna.
- Niklaus! - oburzył się Elijah.
- Bezpodstawnie zabił Caroline. A ty co byś zrobił gdyby zabił Reynę? A ty Bekah gdyby zabił Stefana? A jak by zabił Bonnie Kol?
- Rozerwał bym go strzępy - odpowiedział najmłodszy z braci.
- Widzisz Elijah. Więc nawet go nie broń, tylko pozwól zginąć.
- Czy dobrze robimy, że teraz wytaczamy wojnę? - zapytała Tatia.
- Nie powinno to cię interesować - mruknęła chłodno Qetsiyah.
- Niby dlaczego?! Przecież też biorę w niej udział.
- Już nie - powiedziała wiedźma i wbiła kołek prosto w serce Petrovy.
- O co chodzi? - sapnęła.
- Wkurzałaś mnie już od dłuższego czasu - wyjaśniła już martwemu sobowtórowi.
- Następny krok? - zapytał Jackson.
- Atak. Zabijcie każdego kto stanie wam na drodze do sobowtórów.
Potem rozpętało się piekło. Wilkołaki gryzły każdego wampira, który potem umierał w zawrotnym tempie. Nawet Pierwotni ucierpieli.
Po godzinie było już wiadome, że wampiry przegrają z Qetsiyah, ale Klaus się nie poddawał. Utorował sobie drogę do czarownicy i już miał ją zabić kiedy powiedziała:
- Mogę ją przywrócić! Twoją Caroline!
- Haczyk?
- Zabij Andreę.
Mikaelson spojrzał gniewnie na kobietę, ale ją puścił. Pobiegł szybko do domu nieśmiertelnych.
- Klaus? Co tu robisz?
- Wybacz - przyłożył swój nadgarstek do jej ust.
Reyna właśnie wyrwała jednemu z wilków serce, kiedy Silas podbiegł do niej.
- Andrea! Klaus ją ma! Przeszedł na stronę Qetsiyah!
Blondynka szybko się poderwała z ziemi. Spojrzała w stronę hybrydy. Silas miał rację. Trzymał rękę na szyi jej siostry .
- Niklaus, wypuść ją - zaapelował Elijah.
- Nie! Chcę odzyskać Caroline! Obiecałaś mi coś wiedźmo! Zrób to! - krzyknął.
- Gotowe. Spójrz za siebie, ale najpierw zabij ją!
Nik obejrzał się za siebie.
- Caroline.
- Klaus. Nie zabijaj jej - szepnęła.
- Za późno - mrukną i skręcił kark dziewczynie.
- Nie! - krzyknęła przeraźliwie nieśmiertelna.
Wszystkie wilkołaki wokół niej padły martwe.
Elijah szybko załapał dziewczynę w ramiona i nie puścił jej. Przytulił ją mocno.
- Zabiję cię - warknął Silas i zabrał gdzieś Pierwotnego.
- Przestań, idioto! Dałem jej swojej krwi. Przeżyje.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Chciałem odzyskać Caroline. A ty, co zrobiłeś, aby odzyskać Amarę?
- Wszystko co było konieczne. Ale masz pewność, że ją przemieniłeś?
- Tak na 90 %.
- A to 10 %?
- Zawsze jest jakaś nie pewność.
W tym samym czasie Reyna wyrwała się Elijahy. Nie zdążyła dobiec do dawnej narzeczonej brata, kiedy ta odrzuciła ją na bok.
- Nie pokonasz mnie. Nikt mnie nie pokona!
- Nie był bym tego taki pewien - rzucił Klaus i wyrwał serce czarownicy - koniec wojny! Wilkołaki przegrały, my wygraliśmy.
Zawtórowały mu krzyki pełne radości.
Pierwotny podbiegł do Care i przytulił ją.
- Nie zabiłem jej. Nie martw się.
- To dobrze. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Silas podszedł do swojej "martwej" siostry. Wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Reyna z Elijahą byli tuż za nim.
- I co?
- Przeżyje. Będzie tylko wampirem.
- To dobrze - mruknęła Reyna, wtulając twarz w marynarkę swojego chłopaka - może za jakiś czas skoczymy znowu do stadniny, El?
- Co tylko będziesz chciała - pocałował ją w głowę.
- Zaniosę Andreę do jej sypialni i zostanę z nią. Amaro, możesz iść ze mną
- Oczywiście.
Kiedy zniknęli odezwała się blondynka.
- Idę wziąć prysznic.
- Potowarzyszę ci - uśmiechnął.
Zaśmiała się.
- Jak sobie życzysz.




_________________________
*Tak, Enzo był zakochany w Katherine
W celu wyjaśnienia co do tego rozdziału:
- Nie miałam ożywić Caroline, ale tak chcieliście, ok.
- Andrea nie miała być wampirem
- Chciałam zabić wszystkie sobowtóry, ale Caroline zostałaby wtedy bez przyjaciół
- To ostatnie zdanie Elijahy bardzo mi się spodobało :*
Mam nadzieję, że się Wam spodobał rozdział. Zapraszam do komentowania.
Szczęśliwego Nowego Roku Wam życzę.
Super rozdział! Wreszcie Klaus odzyskał swoją miłość, Caroline :-) Enzo zakochany w Katherine? O wooow ;-) czekam z niecierpliwością na kolejny tak udany rozdział.
OdpowiedzUsuń