piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 27

Andrea siedziała na kanapie z nogą podpartą o podnóżek. Razem z Reyną czekała na Enza. Nic nie mówiły. Tylko czekały.
 - Pójdę otworzyć - powiedziała blondynka, kiedy zabrzęczał dzwonek - witaj Enzo.
 - Hej. Ja w sprawie... - zaczął.
 - Wiem. Chodź. Andrea jak na razie nie może chodzić.
 - Rozumiem.
 Weszli do salonu. Nieśmiertelna dłonią wskazała, żeby usiadł.
 - Ponoć już wiesz jak stoimy za sprawą z Katherine, tak?
 - Słuchaj, Enzo - zaczęła ostrożnie i powoli - kiedy mówiłam, że jej nie wyczuwam podejrzewałam coś złego. I sprawdziło się.
 - To nie prawda - zaprzeczył gwałtownie - to nie może być prawda! - krzyknął i poderwał się.
 - Spokojnie - szepnęła Reyna, patrząc mu w oczy.
 - Ale, dlaczego? - zapytał głucho.
 - Nie wiem. Proszę nie wyłączaj uczuć. Pomścimy ją razem. Obiecuję - Reyna przytuliła go, a ten się rozpłakał.*

 Silas przekazał informację Pierwotnym o śmierci Katherine. Teraz wszyscy wiedzieli, że Qetsiyah chce zniszczyć sobowtóry. Więc trzeba ochronić Stefana i Elenę.
 Dawni kochankowie w przeciągu paru dni wprowadzili się do posiadłości Pierwotnych. Oczywiście, że Stefan zamieszkał z Rebekhą, a Elena sprowadziła Damona.
 Mimo iż wszystko było zrobione tak, aby nikt nie przedostał się do posiadłości bez wiedzy Pierwotnych, to i tak Qetsiyah była kilka kroków przed nimi. Już miała plan jak zniszczyć ich wszystkich bez wyjątku.

 - Myślisz, że uda nam się ją przechytrzyć? - zapytał Kol Reyny kiedy przyszła go odwiedzić.
 - Nie wiem. Przez dwa tysiące lat planowała swoją zemstę. Nie wykluczone, że przewiduje nasz ruchy i to w takim stopniu, w którym nie podejrzewalibyśmy tego nigdy.
 - Zabije nas?
 - Prawdopodobnie.
 - Chcesz walczyć?
 - Kol, jestem nieśmiertelną. Będę walczyć do ostatniego tchu. Silas również. Jak i ty i twoje rodzeństwo.
 - Ale czemu ta wiedźma chce zniszczyć sobowtóry?
 - Bo w naturze nie może być powtórzeń. A ona zachwiała całą równowagę świata. I chce ją przywrócić.
 - Wilkołaki zaatakowały miasto! - krzyknął jeden z wampirów.
 - Zaczęło się - mruknęła Reyna i wybiegła z posiadłości - Silas! - wbiegła do swojego domu.
 - Wiem. Wojna.
 - Gdzie Andrea?
 - Nie może się ruszyć przez tę kostkę. A wiesz, że nasza krew nie uzdrawia jak wampirów. Plus nie mamy czasu, aby prosić Pierwotnych. Amaro jesteś gotowa? - zapytał swoją ukochaną.
 - Jestem. Nie dam tej wiedźmie wygrać. Nie tym razem.
 - I to mi się podoba!

 Wszyscy Pierwotni byli gotowi do wojny. Choć Klaus nie był w najlepszej formie po stracie Caroline, to i tak miał zamiar skopać kilka wilkołaczych tyłków.
 Wyszli na ulice, które były opustoszałe. Ludzie zostali ewakuowani przez władze, po to by uniknąć jeszcze większego rozlewu krwi.
 - Jakiś plan? - zagadnęła Rebekah.
 - Zabić jak najwięcej wilkołaków - powiedział Nik.
 - A coś poza tym?
 - Zabić Finna.
 - Niklaus! - oburzył się Elijah.
 - Bezpodstawnie zabił Caroline. A ty co byś zrobił gdyby zabił Reynę? A ty Bekah gdyby zabił Stefana? A jak by zabił Bonnie Kol?
 - Rozerwał bym go strzępy - odpowiedział najmłodszy z braci.
 - Widzisz Elijah. Więc nawet go nie broń, tylko pozwól zginąć.

 - Czy dobrze robimy, że teraz wytaczamy wojnę? - zapytała Tatia.
 - Nie powinno to cię interesować - mruknęła chłodno Qetsiyah.
 - Niby dlaczego?! Przecież też biorę w niej udział.
 - Już nie - powiedziała wiedźma i wbiła kołek prosto w serce Petrovy.
 - O co chodzi? - sapnęła.
 - Wkurzałaś mnie już od dłuższego czasu - wyjaśniła już martwemu sobowtórowi.
 - Następny krok? - zapytał Jackson.
 - Atak. Zabijcie każdego kto stanie wam na drodze do sobowtórów.
 Potem rozpętało się piekło. Wilkołaki gryzły każdego wampira, który potem umierał w zawrotnym tempie. Nawet Pierwotni ucierpieli.
 Po godzinie było już wiadome, że wampiry przegrają z Qetsiyah, ale Klaus się nie poddawał. Utorował sobie drogę do czarownicy i już miał ją zabić kiedy powiedziała:
 - Mogę ją przywrócić! Twoją Caroline!
 - Haczyk?
 - Zabij Andreę.
 Mikaelson spojrzał gniewnie na kobietę, ale ją puścił. Pobiegł szybko do domu nieśmiertelnych.
 - Klaus? Co tu robisz?
 - Wybacz - przyłożył swój nadgarstek do jej ust.

 Reyna właśnie wyrwała jednemu z wilków serce, kiedy Silas podbiegł do niej.
 - Andrea! Klaus ją ma! Przeszedł na stronę Qetsiyah!
Blondynka szybko się poderwała z ziemi. Spojrzała w stronę hybrydy. Silas miał rację. Trzymał rękę na szyi jej siostry .
 - Niklaus, wypuść ją - zaapelował Elijah.
 - Nie! Chcę odzyskać Caroline! Obiecałaś mi coś wiedźmo! Zrób to! - krzyknął.
 - Gotowe. Spójrz za siebie, ale najpierw zabij ją!
 Nik obejrzał się za siebie.
 - Caroline.
 - Klaus. Nie zabijaj jej - szepnęła.
 - Za późno - mrukną i skręcił kark dziewczynie.
 - Nie! - krzyknęła przeraźliwie nieśmiertelna.
 Wszystkie wilkołaki wokół niej padły martwe.
 Elijah szybko załapał dziewczynę w ramiona i nie puścił jej. Przytulił ją mocno.
 - Zabiję cię - warknął Silas i zabrał gdzieś Pierwotnego.
 - Przestań, idioto! Dałem jej swojej krwi. Przeżyje.
 - Dlaczego to zrobiłeś?
 - Chciałem odzyskać Caroline. A ty, co zrobiłeś, aby odzyskać Amarę?
 - Wszystko co było konieczne. Ale masz pewność, że ją przemieniłeś?
 - Tak na 90 %.
 - A to 10 %?
 - Zawsze jest jakaś nie pewność.
 W tym samym czasie Reyna wyrwała się Elijahy. Nie zdążyła dobiec do dawnej narzeczonej brata, kiedy ta odrzuciła ją na bok.
 - Nie pokonasz mnie. Nikt mnie nie pokona!
 - Nie był bym tego taki pewien - rzucił Klaus i wyrwał serce czarownicy - koniec wojny! Wilkołaki przegrały, my wygraliśmy.
 Zawtórowały mu krzyki pełne radości.
 Pierwotny podbiegł do Care i przytulił ją.
 - Nie zabiłem jej. Nie martw się.
 - To dobrze. Kocham cię.
 - Ja ciebie też.
 Silas podszedł do swojej "martwej" siostry. Wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Reyna z Elijahą byli tuż za nim.
 - I co?
 - Przeżyje. Będzie tylko wampirem.
 - To dobrze - mruknęła Reyna, wtulając twarz w marynarkę swojego chłopaka - może za jakiś czas skoczymy znowu do stadniny, El?
 - Co tylko będziesz chciała - pocałował ją w głowę.
 - Zaniosę Andreę do jej sypialni i zostanę z nią. Amaro, możesz iść ze mną
 - Oczywiście.
 Kiedy zniknęli odezwała się blondynka.
 - Idę wziąć prysznic.
 - Potowarzyszę ci - uśmiechnął.
 Zaśmiała się.
 - Jak sobie życzysz.
_________________________
*Tak, Enzo był zakochany w Katherine

W celu wyjaśnienia co do tego rozdziału:
  1. Nie miałam ożywić Caroline, ale tak chcieliście, ok.
  2. Andrea nie miała być wampirem
  3. Chciałam zabić wszystkie sobowtóry, ale Caroline zostałaby wtedy bez przyjaciół
  4. To ostatnie zdanie Elijahy bardzo mi się spodobało :*
Mam nadzieję, że się Wam spodobał rozdział. Zapraszam do komentowania.

Szczęśliwego Nowego Roku Wam życzę.


1 komentarz:

  1. Super rozdział! Wreszcie Klaus odzyskał swoją miłość, Caroline :-) Enzo zakochany w Katherine? O wooow ;-) czekam z niecierpliwością na kolejny tak udany rozdział.

    OdpowiedzUsuń