sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 22

 Klaus leżał obok Caroline. Był szczęśliwy. Miał swoją ukochaną, miasto.
 Chciał wstać, ale powstrzymało go poruszenie i pomruk Care.
 - Klaus?
 - Jestem, śpij dalej.

 Usłyszał krzyk i poderwał się z kanapy. Spojrzał na łóżko swojej dziewczyny zaniepokojony. Siedziała i obejmowała się rękami.
 - Co się stało? - zapytał sennie.
 - Zły sen - wydyszała. Nie mogła oddychać, jakby miała astmę.
 Elijah podszedł do niej i przytulił ją. Wiedział, że teraz tego potrzebuje. I to bardzo.
 - Powinieneś iść spać. Nie musisz się zrywać za każdym razem.
 - Nie mógłbym. Za bardzo cię kocham, aby być obojętnym na twój krzyk. Jesteś mi potrzebna, bo bez ciebie nie mógłbym funkcjonować. Teraz wiem, że nawet kiedy nie pamiętałem niczego o tobie czułem się pusty. Katerina nie znalazła miejsca w moim sercu, bo ty je zabrałaś, kiedy uciekłaś.
 - Dlaczego mi to mówisz? Nie rozumiesz, że umrę? Nie chcę odchodzić z poczuciem winy... - Pierwotny przerwał jej krótkim pocałunkiem.
 - Przeżyjesz. Przeżyłaś dwa tysiące lat, przeżyjesz i kolejne.

 Enzo przebudził się w jakimś domu. Leżał na wygodnym łóżku. Szybko wstał i zaczął się rozglądać. Nie wiedział gdzie jest ani jak się tam znalazł. Ostatnie co pamiętał to, że coś go odrzuciło od Katherine.
 Katherine! Została porwana!
 - Spokojnie. Już jej szukają - usłyszała za sobą spokojny, damski głos.
 - Gdzie jestem? - zapytał ignorując uspokajający ton dziewczyny.
 - W domu Reyny. Chyba ją jeszcze pamiętasz?
 - Reyna? Dawno jej nie widziałem. Co z nią?
 - Gorzej, ale za niedługo zdejmiemy z niej klątwę żniw. Nie umrze.
 - Ale jak to zrobicie?
 - Mamy magię, mamy zaklęcie i mamy ofiarę. To wszystko czego nam potrzeba.
 - Ofiarę? Kogo? - zapytał zdziwiony i zszokowany.
 - Nie twój interes Lorenzo - odparła sucha i wyszła z pokoju. Po sekundzie uchyliła odrobinę drzwi - Jakby co możesz zatrzymać sobie ten pokój. Taki prezent od Reyny - puściła mu oczko i zniknęła.

 Zimno. I to bardzo zimno. Mimo tego, że była wampirem było jej zimno. Robiła się coraz bardziej wkurzona. Z każdą minutą miała ochotę zabić. Nawet głupiego wilkołaka. A tak poza tym, co chwila jakiś przechodził obok niej. Rzucała im lodowate spojrzenie, więc szybko uciekały.
 - Już niedługo, skarbie - uśmiechnęła się złośliwie Tatia.
 - Spadaj do piekła!
 - Najpierw ty - klepnęła ją w policzek.

 - Czujecie to? - zapytał Kol Finna i Rebekhi.
 - Ale co? - odparła Bex.
 - Trupa. Gdybyście spędzili tyle lat odseparowani od Nika, bez uczuć i wśród trupów, też byście potrafili wyczuć śmierć - powiedział z kpiącym uśmieszkiem Kol.
 - To prowadź, panie ekspercie od trupów - wskazał dłonią Finn.
 Młodszy Pierwotny ruszył z wampirzą szybkością w stronę nieprzyjemnego zapachu. Z doskonałą precyzją omijał drzewa i przeskakiwał kamienie. W końcu dotarł do drewnianego domku. Rebekah i Finn wpadli na polanę tuż za nim.
 - O mój Boże! - krzyknęła Bekah i zakryła usta dłonią.
 Finn nic nie powiedział. Patrzył tylko z szeroko otwartymi ustami.
 - Ach te nastolatki! Kiedy są zdesperowane to zabijają się - westchnął Kol.
 - Nie żartuj sobie! To straszne! - zbeształa go siostra.
 - Bex, słuchaj. Widziałem wiele. Ruszyło by mnie to gdyby wisiał tu ktoś kogo kocham. A tej czarownicy to ja nawet nie znałem. Więc wybacz, że nie mam odruchu współczucia.
 Pierwotna nic nie powiedziała. Brunet miał rację. Zbyt wiele doświadczył w ciągu tysiąca lat.
 Kol skinął na brata, aby mu pomógł ściągnąć Davinę z drzewa. Zrobili to dosyć ostrożnie. Finn szybko skoczył do domku w poszukiwaniu jakiegoś materiału. Znalazł go i pomógł bratu owinąć w niego dziewczynę.
 - Wracajmy już do samochodu. Musimy ją przewieźć do Andrei i Aleksego. Mówili mi, że mają jakiś plan na wypadek śmierci panny Claire.
 - Co powiemy Klausowi? - zapytała Rebekah.
 - Nic. Jest teraz zajęty Caroline Forbes i władzą nad miastem.

 - Odzywał się? - zapytał Stefan Bonnie.
 - Nie. I to mnie martwi. A co jeśli coś im zrobiła? - krzyknęła Bennett.
 - Spokojnie Bon Bon - odezwał się Damon - to Pierwotni. Nic im się nie stanie. A tak na marginesie, co cię łączy z panem Kolem Mikaelsonem?
 - Damon - szturchnęła go Elena.
 - Chcę to wiedzieć. Jeremy mi nie powie, choć wie. Chcę to usłyszeć od wiedźmy.
 - Ale ta wiedźmy ci nie powie - syknęła Bonnie i połamała mu kilka kości.
 - Czyli coś między wami jest - krzyknął Damon, kiedy magia przestała na nim działać.
 - Och! Spadaj na drzewo!

_________________________________
Jeszcze żyję! Jak Wam się podoba rozdział?
Myślę sobie, że tak około 30 lub 40 rozdziału będzie koniec

1 komentarz:

  1. Super! Wreszcie Davina nie żyje :-) jak ja jej bardzo nie lubie! Uwielbiam Klausa i Caroline :-) są cudowni. Twoje rozdziały są naprawdę bardzo ciekawe i wciagajace. Trudno sie oderwac od czytania :-) życzę Ci dużo weny i pomysłów na kolejne rozdziały ;-)

    OdpowiedzUsuń